W środowisku antyPiSu dość nieoczekiwanie wybuchła dyskusja o Kościele, religijności, ateizmie, wręcz wprost o Bogu. Spór okazał się gwałtowny, racje i argumenty ułożyły się bardzo ciekawie, a to wszystko ma znaczenie polityczne i wyborcze.
Dramat sądowy kard. Pella przykuł uwagę mediów światowych, bo podsądny był najwyższym rangą dostojnikiem największej konfesji chrześcijańskiej. Sprawa podzieliła Australię i świat katolicki.
Jeden papież umarł, drugi z wózka inwalidzkiego przebąkuje o abdykacji. Chwieje się imperialny model instytucji Kościoła. Coraz mniej rozumianego i – w takim skostniałym kształcie – coraz mniej komukolwiek potrzebnego.
Kard. Pell był bliskim współpracownikiem papieża Franciszka, prefektem sekretariatu ds. gospodarczych stolicy apostolskiej. Spędził ponad rok w więzieniu, skazany za czyny pedofilii, ale został oczyszczony z zarzutów i zwolniony.
Jeden proboszcz ustalił cennik, drugi zaapelował o datki nawet do niewierzących, trzeci zażyczył sobie białego pieczywa i zimnych przekąsek. Niektórzy się z księży śmieją, inni ich bronią albo tylko współczują, dla jeszcze innych kłopoty z kolędą są kolejnym objawem kryzysu Kościoła.
Wypada sobie noworocznie życzyć, aby tzw. dobra zmiana i jej propagandowe tuby potwierdziły zasadę: „kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie”.
Odejście Benedykta XVI to dla Kościoła katolickiego cezura porównywalna chyba ze śmiercią Piusa XII. Ostatecznie skończyła się epoka pokolenia z entuzjazmem towarzyszącego „przewietrzaniu Kościoła” przez Jana XXIII.
W sobotę rano podano, że emerytowany papież Benedykt XVI zmarł w wieku 95 lat. Jak poinformował rzecznik Stolicy Apostolskiej, msza pogrzebowa na placu św. Piotra pod przewodnictwem Franciszka odbędzie się 5 stycznia.
Ciekawie byłoby usłyszeć tercet w składzie Krystyna Pawłowicz, Paweł Kukiz i Michał Wójcik: „My mamy prawo wybrać władze. I musimy to przeprowadzić w praktyce. Jestem przekonany, że uczciwe wybory wygramy my. A jeśli my wygramy, to wygra Polska”, oczywiście na melodię „Wśród nocnej ciszy”.
Wojna i religia są jak syjamskie bliźnięta. Od stuleci religie dają wojnom napęd i usprawiedliwienie. A każda strona konfliktu uważa, że „Bóg jest z nami”. Dlaczego wiara częściej przynosi wojnę niż pokój?