Kościół katolicki ma swoją naukę o godności pracy. I całkiem niezłą praktykę w wyzyskiwaniu zatrudnionych świeckich.
To jest dla polskiego Kościoła moment przełomowy. Właśnie dostał rachunek za wieloletnie związki z władzą. I to wystawiony przez pokolenie młodych.
Przewodniczący episkopatu staje po stronie frakcji radiomaryjnej, abp. Marka Jędraszewskiego, stowarzyszenia Ordo Iuris, a także Jarosława Kaczyńskiego.
Koronawirus przeniknął na szczyty kościelnej hierarchii bez trudności, bo biskupi spotykają się co dzień z mnóstwem osób, a dopiero od niedawna zaczęli traktować pandemię według zasady DDM: dłonie, dystans, maseczka.
Rosnąca niepokojąco fala zakażeń nie omija Kościoła, bo przecież nie jest karą Bożą, tylko przejawem pandemii, która nie odróżnia teistów od ateistów, świeckich od duchownych.
Działaczka antyaborcyjna Kaja Godek forsuje zakaz marszów równości pod tęczowymi flagami. Do podpisywania petycji w tej sprawie włączają się już księża rzymskokatoliccy.
Zawoalowane groźby prezesa, że w obronie rzekomo zagrożonych wartości chrześcijańskich należy użyć „wszystkich środków, którymi dysponuje państwo”, tylko pogłębią konflikty.
Spowiednik wyszeptał: „Lepiej żebyś odbiła męża koleżance, wtedy znienawidzi cię tylko świat. A kiedy odbijasz księdza Kościołowi, pogniewa się Bóg”.
Biskup Edward Janiak, biskup diecezji kaliskiej, nie może nawet przebywać na jej terenie. Papież odsunął go od urzędu. To symbol początku końca pewnego stylu w polskim Kościele.
List wójta gminy Tuszów Narodowy do Adama Bodnara dowodzi, że słowa mają moc. Tak jak reklamy działają na sprzedaż, tak słowa mogą kazać w kogoś wycelować lufę.