We Włoszech rośnie frustracja z powodu długiej kwarantanny i kolejnej recesji. Kapitał na społecznym gniewie chcieliby zbić wszyscy gracze na prawicy.
Włochy stopniowo się odmrażają, a w tle toczy się spór o prawa młodych. Jedni chcą im szybko zezwolić na pracę i podróże, inni winią ich za roznoszenie koronawirusa.
Nieprzychylnie nastawiona do ideologów skrajnej prawicy włoska prasa ostrzega, że w Trisulti otworzą szkołę radykalno-nacjonalistycznych gladiatorów.
Państwa Starego Kontynentu znów wpuszczają obcokrajowców. Większość wciąż nakłada restrykcje na podróżnych, a niektóre chcą ich śledzić po przyjeździe.
Włochy wydadzą na wsparcie gospodarki 80 mld euro, podnosząc swoje zadłużenie do poziomu 160 proc. PKB. Przez najbliższe lata będą miały związane ręce.
We Włoszech 18 maja miało się otworzyć 800 tys. zakładów usługowych, sklepów, barów i restauracji, ale nie wszyscy zdobyli się na ten odważny krok.
Włoski rząd już drugi miesiąc dyskutuje zawzięcie o dekrecie w sprawie odbudowy kraju po pandemii. Ma on być wart 55 mld euro, a tymczasem mało kto te pieniądze zobaczył.
We Włoszech huśtawka nastrojów: od podniosłych balkonowych uczuć, że damy radę i uratujemy honor, po zmęczone rozgoryczenie, poczucie opuszczenia i lekceważenia przez sąsiadów. Z tej mieszanki powstaje nowe i nieoczywiste poczucie wspólnoty.
Choć plan wychodzenia z izolacji jest bardzo szczegółowy, Włosi wciąż czują się niepewnie. Boją się, że nawet bez restrykcji kraj długo nie wróci do normalności.
Kraje Europy i USA ogłosiły plany stopniowego wychodzenia z lockdownu. Zwykle to kompromis między ratowaniem miejsc pracy a lękiem przed drugą falą zachorowań.