Są cztery interpretacje tego, dlaczego wniesiono lex Kaczyński. Największą popularność ma wykładnia à la wina Tuska. Miało być tak: prezes zastawił pułapkę na opozycję.
Szefowie MEiN i MZ ogłosili koniec przechodzenia na zdalne lub hybrydowe nauczanie całych klas w razie stwierdzenia zakażenia u jednego z uczniów lub nauczycieli. Innymi słowy: przestaną nas kłuć w oczy statystyki wskazujące, jak ubywa placówek pracujących stacjonarnie.
Minister zdrowia, który nie odszedł ze stanowiska po odrzuceniu ważnych dla niego ustaw nazywanych „najważniejszym narzędziem w walce z pandemią”, rekomenduje odchodzenie od restrykcji. Ale czy w Polsce były ostatnio jakieś obostrzenia?
Irracjonalne decyzje obecnej władzy mają niewiele wspólnego z efektywnym przeciwdziałaniem pandemii. Są obliczone na przeczekanie trudnego okresu z możliwie małymi stratami politycznymi.
Nie po raz pierwszy ustawa wspierana osobiście przez Jarosława Kaczyńskiego przepada z kretesem w Sejmie, nie znajdując poparcia wśród posłów PiS. Ale dziś kontekst jest zupełnie inny.
Zwróciłam się do prof. Ewy Łętowskiej o komentarz na temat projektu. Odmówiła. „Odnosząc się do sprawy, musiałabym potraktować te bzdury jako coś poważnego” – powiedziała.
To już drugie zatrzymanie Wojciecha O., antysemity i antyszczepionkowca. Aparat ścigania długo nie przywiązywał wagi do jego pilnowania, podobnie jak władze.
Sejm odrzucił ustawę covidową PiS zakładającą m.in. testowanie w zakładach pracy i odszkodowania od osób, które się nie przetestują. Poparło ją tylko 152 posłów, choć Jarosław Kaczyński żarliwie jej bronił.
W sejmowej komisji zdrowia ruszają prace nad nowym projektem ustawy, która ma być orężem PiS w walce z pandemią. Wygląda, jakby napisał ją ktoś na kolanie, w dodatku chybotliwym, więc rzeczywiście mógł to być Jarosław Kaczyński.
Do pandemii utrudniającej życie sektorowi kultury dołączył kolejny przeciwnik: inflacja. Ale są sposoby, żeby bilety do kin, teatrów i na koncerty kupować taniej.