Strajk zakończył się 16 grudnia 1981 r. śmiercią dziewięciu górników i dziesiątkami rannych – zwykłych, prostych hajerów. Podziemnych kamratów, którzy mimo woli stali się ostoją, strażnikami czarnego skarbu i fundamentem gospodarki PRL.
Co by było, gdyby tamtego grudniowego dnia, krótko po godz. 12.30, na „Wujku” nikt nie zginął?
Dlaczego to właśnie na Śląsku doszło do największego buntu przeciwko stanowi wojennemu, dlaczego to właśnie górnicy z „Wujka” zapłacili najwyższą w kraju cenę?
W 29. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek z historią i legendą tamtych dni, ale także z emocjami w ocenie najtragiczniejszych wydarzeń stanu wojennego, zmierzył się Bronisław Komorowski.
Górnik Jerzy Wartak znany jest z dwóch powodów. Był jednym z przywódców strajku w Koplani Wujek, a potem pojednał się z Wojciechem Jaruzelskim. Narobił sobie wrogów.
Czy pomysł powołania w Polsce Komisji Prawdy i Pojednania ma dziś jakikolwiek sens?
Wizytę Jerzego Wartaka, jednego z przywódców strajku w kopalni Wujek, w domu gen. Wojciecha Jaruzelskiego jego środowisko przyjęło chłodno. Niektórzy komentowali, że to zdrada. Kopalnia Solidarność apel o pojednanie z autorami stanu wojennego traktuje jak prywatny gest kilku swoich działaczy, trzech córek ofiar pacyfikacji i dwóch księży. – Tego się nie spodziewałem – mówi Wartak.
Górnikom zastrzelonym 16 grudnia 1981 r. w kopalni Wujek postawiono pomnik, nakręcono o nich film, znaleźli się na kartach podręczników historii. Bez ich ofiary droga do niepodległej III Rzeczpospolitej byłaby dłuższa. Nie byli wówczas bohaterami Solidarności, kule przypadkowo wybrały ich z tłumu strajkujących. Ale byli synami, mężami, ojcami. Dla swoich rodzin byli najważniejsi.
Kazimierz Kutz. Reżyser, wicemarszałek Senatu