Jeśli opozycji demokratycznej nie uda się zdobyć większości mandatów, wówczas Kaczyński rozpocznie akcję osaczania Konfederacji. Modelowo są tu możliwe dwa scenariusze.
Wiele wskazuje na to, że Konfederacja będzie języczkiem u wagi po nadchodzących wyborach. Liberalni publicyści są przekonani, że wejdzie w koalicję z PiS, ale sami konfederaci mówią, że nie muszą tego robić.
Z odrażających wypowiedzi Grzegorz Braun już dawno uczynił swoją metodę na utrzymanie się w polityce. Teraz może, jak widać, pozwolić sobie nawet na rękoczyny. Policja powinna wystąpić do marszałka Sejmu o odebranie mu immunitetu.
Miały zmienić polską politykę, ale to polityka je zmieniła i pochłonęła. Trzecie siły, partie protestu, antysystemowcy, wolnościowcy najpierw budzili entuzjazm, potem wzruszenie ramion, a na końcu często pusty śmiech. W kolejce czekają następne formacje, które chcą osuszyć bagno przy Wiejskiej. Czy czeka je ten sam los? Oto kronika wyborczych wypadków miłosnych.
Szum wokół Konfederacji jest może nieadekwatny do jej rzeczywistych zwyżek sondażowych, ale widać, że ta formacja narobiła kłopotu i PiS, i opozycji. Z tym że Kaczyński nie będzie się wzdragał przed koalicją z konfederatami, a Tuskowi i reszcie nie będzie wypadało.
W sprawach światopoglądowych Konfederacja jest zdecydowanie bardziej zgodna z PiS. Jednak w polityce gospodarczej stanowi wyzwanie dla partii centroprawicowych.
Prawda jest taka, że żadna ilość pudru nie zrobi z Konfederacji partii liberalnej czy wolnościowej. Jest to w większości formacja skrajnie konserwatywnych zamordystów, którzy są bardziej radykalni od PiS-u.
Jeśli chodzi o liczbę mandatów w Sejmie, sytuacja jest bardzo wyrównana. Obie najbardziej prawdopodobne koalicje – PiS-Konfederacja i KO-Polska 2050-Lewica-PSL – miałyby mniej więcej równe szanse na stworzenie większości.
Zabronią mięsa, latania i samochodów spalinowych. Będą nas karmić robalami i przesadzać na rowery. PiS testuje, czy zdoła się na tym nowym przekazie przedwyborczo utuczyć.