Gdy Nikita Siergiejewicz Chruszczow, I sekretarz Komitetu Centralnego partii radzieckiej, wygłaszał przez ponad cztery godziny podczas nocnego zamkniętego posiedzenia XX Zjazdu KPZR swój referat o zbrodniach Stalina, kilku delegatów zemdlało. To była rewolucja, przez niektórych porównywana do Wielkiej Październikowej.
Podział na postkomunistów i postsolidarność to najstarszy front polskiej demokracji. Widać to choćby po kontrowersjach wokół zaproszenia Aleksandra Kwaśniewskiego na obchody 25-lecia Solidarności. Nadal, bardziej niż poglądy, liczą się polityczne rodowody, nawet te naciągane. Przejścia z jednego obozu do drugiego są nieliczne i grożą towarzyską śmiercią.
Do niedawna historycy uznawali, że większość najcenniejszych materiałów Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – inwigilującego komunistów w pierwszej połowie lat 50. – została spalona. Dziś okazuje się, że nie do końca. W archiwum IPN znajduje się wiele dokumentów rzucających nowe światło na dzieje komunistów w stalinowskiej Polsce.
Działania obu komisji śledczych wytworzyły klimat zachęcający do tropienia przestępczych układów. W tym klimacie powróciła na czoło debaty publicznej sprawa układu postkomunistycznego, czyli gigantycznej struktury złożonej głównie z ludzi peerelowskiego establishmentu. Miała ona powstać dzięki Okrągłemu Stołowi i nieprzeprowadzeniu dekomunizacji.
Konkurencja między autorami, którzy w tym samym czasie wydali prace historyczne na podobny temat, może mieć charakter rzeczowej dyskusji, ale może też przybrać formę rozmaitych aluzji i uszczypliwości. Czytając polemikę prof. Garlickiego (POLITYKA 11) z moją „Reglamentowaną rewolucją” trudno się oprzeć wrażeniu, że wybrał on ten drugi model dyskursu.
Korea Północna jest ostatnim nieskalanym przez imperializm przyczółkiem na Ziemi. I tysiące Europejczyków tęsknią za tą czystością. W Londynie odbył się pierwszy międzynarodowy kongres przyjaciół Korei. Byłam na tym kongresie.
W łańcuchu rewolt przeciwko radzieckiej dominacji w Europie Wschodniej te wydarzenia zwykle umykają uwagi. Budapeszt i polski Październik czy Praska Wiosna wypchnęły z pamięci bunt miliona ludzi w czerwcu 1953 r. w NRD, zmiażdżony przez radzieckie czołgi. Mało kto dziś pamięta, że to Niemcy byli pierwsi.
Mówią chórem: jesteśmy partią protestu. Protestują nawet ściany oblepione Leninem, który miotłą oczyszcza kulę ziemską z popów i kapitalistów. Siedziba Partii Demokratycznych Socjalistów mówi sama za siebie. Złośliwi twierdzą, że PDS to „Partei der Spitzel” – Partia Szpicli. Ale czego to nie wygadują złośliwi.
Prof. Alain Besançon, 67 lat, członek Institut de France (odpowiednik PAN), historyk Rosji i Europy Wschodniej, autor kilku książek o komunizmie, z których najbardziej znana "Anatomia widma - ekonomia polityczna realnego socjalizmu" była u nas wydana w drugim obiegu podczas stanu wojennego. Inne tytuły: "Pomieszanie języków", "Krótki kurs sowietologii na użytek władz cywilnych, wojskowych i kościelnych" oraz najnowsza "Przekleństwo wieku: o komunizmie, nazizmie i wyjątkowości Shoah", która ukaże się wkrótce nakładem Czytelnika.
Jak Polska zmieniła ustrój przed dziesięcioma laty - pisaliśmy wielokrotnie, ostatnio w Raporcie, zatytułowanym "10 lat na wolności" (POLITYKA 23). A co się działo w innych państwach ówczesnej komunistycznej Europy?