Dotychczas Marta W. była mylona z Martą W. o pseudonimie artystycznym Cytryna przez fanki i mechaników samochodowych. Ostatnio pomyliła je firma windykacyjna, a później sąd – i to przestało być zabawne.
Eksmisja kupców z Kupieckich Domów Towarowych w Warszawie, czyli zamieszki w stolicy.
Komorników nikt nie lubi. Dłużnicy – ze zrozumiałych względów, wierzyciele – bo według nich komornik zawsze nie dość stara się odzyskać ich pieniądze, opinia publiczna – bo ona zawsze trzyma ze słabszymi. Ale i sami komornicy nie dają powodów do sympatii. Co szósty z nich został ukarany przez komisję dyscyplinarną. A interweniuje ona tylko w najbardziej drastycznych przypadkach. Rzadko który publiczny zawód pełniony jest tak niefrasobliwie.
Doświadczony komornik zajmował już w życiu wszystko: nabrzeże portowe, zamek o trzynastu wieżach (w budowie), portret konkubiny, ławki szkolne czy hodowlę lisów (nie wolno zlicytować, zanim małe liski nie przyjdą na świat). Teraz role się odwróciły: wchodząca od 1 stycznia 2002 r. ustawa zajęła się gruntownie zarobkami komorników.
Prokuratura rejonowa w Słupsku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko szefowi kancelarii komorniczej Andrzejowi Ciemnoczołowskiemu. To precedens, po raz pierwszy w Polsce odbędzie się sprawa karna wytoczona komornikowi za łamanie prawa podczas egzekwowania orzeczeń sądowych. Urzędnikowi postawiono 5 zarzutów, grozi mu za nie do 3 lat więzienia.
Ani jeden z mieszkańców Gdyni - z wyrokiem eksmisji na bruk - nie wierzył, że może zostać bez dachu nad głową. Komornicy bowiem, jak jeden mąż, odmawiali podejmowania tych drastycznych działań. Niespodziewanie na horyzoncie pojawił się Edward O., komornik ze Słupska. Dla eksmitowanych - drań bez serca; dla spółdzielni mieszkaniowych - szeryf i wybawiciel.