Morawiecki i Orbán musieli pogodzić się z wyraźnie zaznaczoną w UE „czerwoną linią”. W zamian dostali obietnicę, że reguła „pieniądze za praworządność” odwlecze się o dwa–trzy lata.
Na stole negocjacyjnym leży mieszanka czterech obietnic, w które zostałaby „opakowana” zasada „pieniądze za praworządność”. Polska i Węgry mają się na nią zgodzić, co byłoby ustępstwem z ich strony.
Trudno się opędzić od myśli, że KE robi ruchy na odczepnego. Bezczelność rządzących Polską, jak widać, wystarczy, by unijne organy stuliły uszy.
Komisja Europejska właśnie rozszerzyła postępowanie przeciwnaruszeniowe wobec Polski, by zapobiec powtórce z historii: odsuwaniu sędziów od orzekania. Chodzi o pełniejsze zablokowanie Izby Dyscyplinarnej.
Dziesiątki miliardów euro z koronakryzysowego Funduszu Odbudowy przewidywane teraz dla Polski i Węgier zostałyby rozdzielone między inne kraje albo pomniejszyłyby ogólną pulę.
Aż pięć krajów wspierało dziś Komisję Europejską na rozprawie przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w sprawie systemu dyscyplinowania sędziów, który wprowadziła władza PiS.
Weto to ciężki test dla Niemiec. W roli prezydencji unijnej, ale i kluczowego kraju, któremu Zachód powierza odpowiedzialność za rozwiązywanie trudności w naszej części UE.
Historyczny budżet Unii Europejskiej może paść ofiarą walk frakcyjnych w PiS. W Brukseli nam tego nie wybaczą.
Dla niemieckich mediów twarda postawa UE w sporze z rządami Polski i Węgier jest słuszna, nawet jeśli oznacza turbulencje. Niektórzy liczą na opamiętanie się Orbána i Kaczyńskiego, ale inni apelują o rozwiązania drastyczne.
Polska i Węgry wstępnie zablokowały dziś budżet UE i Fundusz Odbudowy. Zaczyna się ostry etap negocjacyjny, który Niemcy chciałyby zakończyć na grudniowym szczycie.