Polskie Koleje Państwowe chcą pozbyć się1500 dworców. Bo szpetne i niedochodowe. Ale samorządy też ich nie chcą.
Na kolei coś chyba drgnęło: reklamy i akcje promocyjne zachęcają do korzystania z pociągów, wagony trochę czystsze, a obsługa grzeczniejsza. Dla pasażerów to maleńki kroczek, dla kolejarzy prawdziwa rewolucja. Tymczasem czołowy rewolucjonista, prezes PKP Intercity Jacek Prześluga, ogłasza publicznie, że ma już wszystkiego dość i odchodzi.
Monopole są dla rynkowej gospodarki groźne, więc oficjalnie się ich w Polsce nie lubi, krytykuje je i zwalcza. Ale one mają mnóstwo sposobów, żeby obejść ograniczenia, a państwo niektóre po cichu popiera.
Z Warszawy do Poznania w 95 minut, a do Wrocławia w 100? To całkiem realne, jeśli rząd rzeczywiście znajdzie pieniądze na szybką kolej.
Polska ma wiele malowniczych tras kolejowych i sporo zabytkowego taboru. Są ciekawe dworce, parowozownie, wieże wodne, wiadukty i tunele. Tyle że my nadal nie potrafimy wykorzystać tych atrakcji do rozwoju turystyki. Ale czas zacząć to robić. Ruszajmy w drogę!
Mieszkańców warszawskiej aglomeracji wozi już trzech kolejowych przewoźników, a niebawem przybędzie czwarty. W innych regionach Polski też rośnie konkurencja na torach. Kolej ma przed sobą obiecujące perspektywy. Ale perspektywy PKP są marne.
Wydawałoby się, że księgarnie na dworcach kolejowych powinny być niewyczerpanym źródłem literatury wagonowej – łatwej, przyjemnej i zabijającej czas podróży. Tymczasem tak nie jest. Literatura popularna wciąż spychana jest na bocznicę.
Sąd ogłosił upadłość Fabryki Wagon SA w Ostrowie Wielkopolskim. Panuje opinia, że w ten sposób wyrwano fabrykę z rąk słowackich rozbójników. Ale zagraniczni inwestorzy twierdzą, że to ich złupiono. „Polityka” dotarła do Słowaków, o których wiele ostatnio pisano, ale nikt z nimi nie rozmawiał.
Decyzja o likwidacji najbardziej nierentownych połączeń kolejowych najgorętszy protest wywołała wśród pracowników PKP. Czy kolej potrzebna jest już tylko kolejarzom?
Dworzec kolejowy psuje się od poczekalni. Później umierają kasy, przechowalnia bagażu, dyżurka ruchu, w końcu kruszą się perony. Ale nawet wtedy ludzie, którzy zadomowili się w opuszczonych stacjach, nie dają za wygraną. Dzięki nim stare dworce budzą się do nowego życia.