PiS chciałby zamieść pod dywan odpowiedzialność KNF za aferę zaprzyjaźnionej z partią firmy GetBack, w której Polacy stracili 2,5 mld zł. Nadzorująca rynek Komisja ponosi winę za to, że przed nią nie ostrzegła ani jej nie zapobiegła.
Biznes Leszka Czarneckiego po wybuchu afery KNF już się nie podniósł. Wszystko wskazuje na to, że bankier chce powetować straty odszkodowaniem od instytucji państwowych. Ktokolwiek zawinił, zapłacą podatnicy.
Komisja Nadzoru Finansowego uruchomiła porównywarkę kont bankowych i kart kredytowych. Korzystanie z niej nie jest ani łatwe, ani przyjemne.
Połączenie banków Leszka Czarneckiego było nieuniknione. Ma ono przekonać inwestorów, że pomimo obecnych problemów jego biznesy wyjdą na prostą.
Opinią publiczną kierują emocje. A w przypadku tego, co PiS robi z byłym wiceszefem KNF Wojciechem Kwaśniakiem, emocja jest jedna: krzywda i niesprawiedliwość. I to niezależnie od tego, czy się wierzy w opowieść PiS, że KNF za czasów Kwaśniaka był opieszały wobec SKOK Wołomin.
Prezes NBP Adam Glapiński żąda sądowego zakazu publikacji łączących jego i kierowany przez niego bank z aferą KNF.
Skoro afera KNF była duża, to i następstwa powinny być stosownie imponujące. Ale właśnie dlatego są stosunkowo mało prawdopodobne.
Czy nowy przewodniczący uratuje reputację Komisji Nadzoru Finansowego? A może okaże się jej likwidatorem?
Politycy muszą przyjąć do wiadomości, że sfera prywatności ich i ich najbliższych jest węższa także dlatego, że realizują swoje ambicje polityczne – mówi dr Grzegorz Makowski, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego.
PiS usiłuje przekonać, że sprawcą afery KNF jest jedna czarna owca, zresztą spoza partii. Dymisja Marka Chrzanowskiego ma więc zamykać sprawę. Ale inna teoria broni się o wiele lepiej – odsunięty szef KNF był tylko trybikiem w nowym systemie rządzenia państwem, jaki PiS wprowadza z pełną determinacją. Ma on już swoją nazwę – orbanizacja.