Do organizmu pewnej kobiety zostaje wszczepiony embrion z komórkami jej zmarłego kochanka. Przez kolejne 20 lat ofiarnie odgrywa rolę matki.
Im mniej Kościoła w państwie i państwa w Kościele, tym lepiej dla obu.
Gdy 30 lat temu pierwszy raz doszło do zapłodnienia in vitro, rozgorzała dyskusja wśród genetyków, lekarzy, prawników i filozofów. Postawiono przy tej okazji sto rozmaitych pytań, na które nie było dobrej odpowiedzi.
Jeszcze nigdy wiadomość o narodzinach jakiegoś zwierzęcia nie wstrząsnęła całym światem tak jak przyjście na świat pewnej szkockiej owcy.
Klonowanie człowieka stało się straszakiem dla opinii publicznej. Jak jednak odróżnić to co możliwe od fantazji? Nie da się wskrzeszać tą metodą ani zmarłych ludzi, ani wymarłych zwierząt. Klonowanie przyda się za to do ratowania ginących gatunków.
Autor tego artykułu współpracował z prof. Geraldem Schattenem, o którym głośno. To Schatten wraz z Woo Suk Hwangiem z Seulu nadawali kierunek badaniom nad klonowaniem. Teraz drogi Amerykanina i Koreańczyka gwałtownie się rozeszły.
Klonowanie komórek w celach leczniczych budzi wiele zastrzeżeń etycznych. Już wkrótce te zastrzeżenia mogą stracić swe podstawy.
Świat zawrzał, gdy amerykańska firma Clonaid oświadczyła, że urodziło się pierwsze sklonowane w ich laboratoriach dziecko. Z najnowszych badań wynika, że każdy, kto twierdzi, iż dokonał takiej sztuki, kłamie.
Pojawiła się informacja o narodzinach pierwszego sklonowanego dziecka. Mało wiarygodna, ale czy za kilkanaście lat wynalazcy w przydomowych garażach nie będą tworzyć genomów żywych istot, tak jak jeszcze niedawno tworzyli komputery i inne elektroniczne cuda?
Któż nie słyszał o owcy Dolly i Ianie Wilmucie, jej twórcy z brytyjskiego Roslin Institute? A o dzieciach z probówki? Jednak mało kto wie, że badania umożliwiające klonowanie i zapłodnienie in vitro zapoczątkował polski uczony.