Jak przełożyć „To jest wojna” Klementyny Suchanow i uliczne demonstracje na język tańca? W spektaklu „Panie władzo, to są tylko tańce” stawką jest zbiorowy bunt.
Policja utrudniała protestującym poruszanie się po stolicy, kilka razy użyła gazu, zatrzymano cztery osoby, w tym jedną nieletnią. „Przepraszamy mieszkańców, ale musicie zrozumieć, że dzieją się ważne rzeczy dla tego kraju” – krzyczano przez szczekaczkę.
Napięcie społeczne rośnie, bo konserwatywny rząd wprowadził w życie de facto zupełny zakaz aborcji – światowe media niemal jednogłośnie komentują wydarzenia w Polsce.
Obie mówią, że całkiem niedawno poczuły się feministkami. Obie podkreślają, że pochodzą spoza Warszawy. I że rola liderek ich nie pociąga. Mimo to Ogólnopolski Strajk Kobiet, największy od dekad ruch kobiecy w kraju, ma ich twarze: Marty Lempart i Klementyny Suchanow.
To mógłby być niezły kryminał na czas pandemii, od początku do końca trzymający w napięciu. Mógłby, gdyby nie opowiadał o realnych procesach, autentycznych postaciach i prawdziwych powiązaniach.
Po cholerę świętujemy stulecie odzyskania niepodległości, skoro nie umiemy posługiwać się wolnością, wybierając dryf na wschód, z którego niedawno się wykaraskaliśmy?