Kim Dzong Un robi to, co w działaniach biznesowych cechowało Donalda Trumpa. Zachowuje się jak samiec alfa, próbuje zdominować proces pokojowy.
Na pewien, wydawać by się mogło, błahy szczegół uwagę zwróciły zagraniczne media.
Kim, jeśli będzie miał fantazję dziadka i znajdzie czas, też może do Europy przyjechać pociągiem. Za Warszawą przemawia kilka argumentów.
Kim jako przywódca Korei Północnej nie wyściubił do tej pory nosa za granicę. Co miałoby go do tego skłonić tym razem?
Jeszcze w zeszłym roku Kim groził Korei Południowej i Stanom Zjednoczonym wojną jądrową, teraz wysyła milutkie sygnały.
Z owej fotografii można wyczytać wiele o obecnej sytuacji politycznej w Korei.
Pokazana światu Kim Jo Dzong musi być skrajnie lojalna. Robi też niezłe wrażenie.
Zwrot może dziwić, bo stereotypowo uważa się Kima za przywódcę niezrównoważonego i odklejonego od rzeczywistości.
Szkoda, że stajemy się negatywnym bohaterem światowych mediów.