Naczelną zasadę pisowskiej edukacji najlepiej wyraża formuła, której pewna prawicowa dama użyła kiedyś w rozmowie ze mną, myśląc o swoim wnuku: „Dziecko trzeba złamać”.
„Adam był królem życia” – powiedział ksiądz na pogrzebie i wtedy z matką zaczęłyśmy płakać. Obie byłyśmy tego królestwa wieloletnimi zakładniczkami, ale mimo to, a może właśnie dlatego, wiedziałyśmy, że nikt nie umiał żyć jak on.
Zdarza się, że zestawia się lirykę Kozioł z tym, co pisała Wisława Szymborska.
Czego nauczyłem się od prof. Jolanty Brach-Czainy? Sposobu istnienia i sztuki utraty.
Czym właściwie jest ta „natura”, o której tak dużo ostatnio piszemy, mówimy i dyskutujemy?
Nadludzie z ekranów na naszych oczach odchodzą do przeszłości.
Nawigowanie pośród paradoksów płciowej pułapki nie jest łatwe, bo w klasycznej logice tożsamości kobieta jest innością, rewersem jedynej prawdziwej tożsamości, brakiem, lustrem, w którym przegląda się mężczyzna.
Do poezji przykładał miary artystycznego wyrafinowania i intelektualnej głębi, a przy okazji był chodzącą encyklopedią.
Śmierć, o której dotąd mówiono, że stała się tabu współczesnej cywilizacji, że została ukryta i zepchnięta na niewidzialny margines, teraz wróciła na pierwsze strony gazet i główne witryny portali internetowych.
To książka, której nie waham się nazwać najgorętszą nowością wydawniczą tego roku, mimo że jest dopiero marzec.