W filmie widzimy kochanków, którzy budzą się w stogu siana, baraszkują na łące, po czym wędrują bez celu aż do zapadnięcia zmierzchu.
Medycy są zaprawieni w niejednym boju, obyci z ludzkim cierpieniem. Jednak nawet dla nich sytuacja jest surrealistyczna – na przykład wtedy, kiedy dotarcie do chorego wymaga godzinnej przeprawy przez bagna.
Pamiętam wszystko. Pamiętam tak dobrze, że aż mnie zatyka. Pamiętam dzień po dniu.
Władza napadła na nas w przebraniu jak Niemcy na radiostację w Gliwicach.
Tadeusza Różewicza widziałem raptem parę razy w życiu i nigdy nie starczało mi odwagi, żeby z nim porozmawiać.
Często można usłyszeć pytanie: skoro jesteś taka refugees welcome, to dlaczego nie przyjmiesz uchodźców do swojego domu?
Jesteśmy zdolni do skrajnego okrucieństwa, ale także do empatii i solidarności. Bywamy głupi, ale i genialni.
Przerzucam się na dwóch ojców rodzin pod trzydziestkę, wyglądają jak odbicie lustrzane z długimi brodami i tatuażami. Pomyślałbym, że to bliźniacy, gdyby połowa mężczyzn na plaży tak nie wyglądała.
Pośród okropieństw, grabieżczości i podłości bywało również pięknie między ludźmi.