10 maja odbyła się 85. tzw. miesięcznica smoleńska, ale po raz pierwszy pod rządami znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach.
Rzekomo bulwersujący materiał o Obywatelach RP jest manipulacją. Pokazany na nim człowiek nie jest nawet członkiem ORP.
Jarosław Kaczyński już chyba wie, że tych protestów nie zatrzyma nawet siłą.
Siadając na jezdni, miałem poczucie, że tym może niewielkim, ale za to konkretnym gestem mogę skutecznie przeciwstawić się butnemu marszowi, fałszywej religijności, hipokryzji i nienawiści.
Okazuje się, że grupa ochroniarska, strzegąca prywatnie Jarosława Kaczyńskiego, cieszy się też szczególnymi względami państwa. A konkretnie – budżetu.
Smoleńskie paliwo wyczerpuje się. I to w drugim roku sprawowania władzy przez pisowską prawicę.
Rząd PiS naszą narodową tragedię, jaką była katastrofa smoleńska, oddał w ręce ludzi, którzy zrobili z niej trampolinę do kariery. To przypadek Wacława Berczyńskiego.
Mijają kolejne dni od pojawienia się – i to publicznie – pierwszego sygnału o możliwym wielkim skandalu w nader wrażliwej sferze obronności kraju, a tymczasem żadna z instytucji państwa nie kwapi się tym zająć.
14 kwietnia Berczyński udzielił wywiadu „Dziennikowi Gazecie Prawnej", w którym wygłosił słynne już zdanie: „To ja wykończyłem caracale”.
Zmuszony do odejścia z PiS Bartłomiej Misiewicz to symbol buty i nepotyzmu obecnej władzy. Ta zawrotna kariera nie byłaby możliwa, gdyby nie protekcja Antoniego Macierewicza. I choć wobec samego ministra nie wyciągnięto konsekwencji, jego pozycja została mocno podważona. Czy upokorzenie szefa MON to początek długiej „wojny na górze”?