Protestujących ciągnięto po ziemi i wyrzucono jak worki poza barierki. Nie było dyplomacji. Obywatele RP nie zostali nawet wylegitymowani.
Ze stwierdzeniem w stylu „był wybuch, bo był i już” polemizować się nie da. Ale spróbujmy.
Przez ponad 20 lat swego istnienia III RP przeżyła kilka przełomowych dla społecznej mentalności momentów, ale najważniejszym była tragedia pod Smoleńskiem. Polska polityka jest 97 ofiarą tej katastrofy.
Z rewelacji podkomisji smoleńskiej wynika, że nasz Tu-154M był dosłownie naszpikowany materiałami wybuchowymi. Wybuchy oderwały skrzydło, rozerwały kadłub i Bóg wie, co jeszcze. Jeśli tak, to wyjaśnijcie, proszę, jeszcze jedno – jak oni to zrobili?
Na razie trwa upamiętnianie ofiar, z Lechem Kaczyńskim na czele – pomniki, ulice, tablice – bo to bezpieczne i niezależne od przyczyn katastrofy.
Ksiądz Henryk Błaszczyk, duszpasterz służb ratownictwa medycznego, towarzyszący w Moskwie bliskim ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, o tym, jak przebiegała identyfikacja ciał i o dzisiejszych wątpliwościach rodzin zmarłych.
PiS chciał zadbać przede wszystkim o to, aby na centralne uroczystości do Warszawy przyjechało jak najwięcej sympatyków i członków partii.
Prezes Jarosław Kaczyński odsłonił w Budapeszcie pomnik smoleński. Nieprzypadkowo jego wizyta wypadła w przeddzień wyborów parlamentarnych na Węgrzech.
Dochodzenie do „prawdy smoleńskiej” nic nie wniosło do ustalenia przyczyn katastrofy z 2010 r., za to ułatwiło Rosji dzielenie Polaków.
Przez 96 miesięcy polska literatura posmoleńska diagnozowała pęknięcie społeczne, snuła teorie zamachu i opisywała manifestacje pod Pałacem Prezydenckim. A na koniec przeszła do prawicowego kanonu.