Biało-czerwona staje się jedną z ulubionych bander atlantyckich przemytników narkotykowych. Polskie władze wciąż są odurzone tym „sukcesem”.
Więzienie w Tocorón stało się kwaterą główną gangu. Władze oddały faktycznie gangsterom kontrolę nad zakładem karnym. Dochody gangu pozwoliły zamienić go w kurort. Na jego terenie zbudowano boisko do bejsbola (ulubionego sportu Wenezuelczyków), basen, restaurację, nocny klub, a także... ogród zoologiczny.
Wtargnięcie uzbrojonego mężczyzny do studia telewizyjnego i ucieczka dwóch bossów narkotykowych to tylko ostatnie rozdziały trwającego od ponad roku kryzysu, którego źródłem jest niewyobrażalnie słabe państwo.
Centroprawicowy kandydat na prezydenta Ekwadoru Fernando Villavicencio wychodził właśnie z mityngu wyborczego, gdy dosięgły go kule zamachowców. Zginął na miejscu.
Amerykański prezydent poinformował, że od 90 dni stara się o wpisanie meksykańskich karteli narkotykowych na listę organizacji terrorystycznych. Południowi sąsiedzi USA od razu wyrazili sprzeciw, bojąc się konsekwencji ekonomicznych i militarnych.
Ojciec chrzestny meksykańskiego półświatka próbuje wrócić do gry po ćwierć wieku za kratami. Ale może mu się nie udać, bo nie ma konta na Instagramie i Facebooku.
Zatrzymanie szefa Los Zetas, najkrwawszego meksykańskiego kartelu, nie naruszy symbiozy narkobiznesu, świata finansów i polityki. Przywróci jej tylko bardziej cywilizowane oblicze.
Tysiące trupów, miliony uwięzionych, miliardy wyrzucone w błoto i... rosnące spożycie narkotyków. Czego jeszcze trzeba, by rządy i społeczeństwa zmieniły dotychczasową represyjną politykę narkotykową?
Fawele w Rio, kolumbijskie wioski, boliwijska dżungla, pola w Peru – wszędzie tu panuje biała królowa: kokaina. Daje pracę, duże pieniądze i odbiera życie.