Najnowsza książka Jánosa Kornaia „Dynamizm, rywalizacja i gospodarka nadmiaru” jest dobrym pretekstem, by zapytać o przyszłość kapitalizmu. Słynny węgierski ekonomista pokazuje, że dla kapitalizmu nie ma atrakcyjnej systemowej alternatywy, choć sam jest systemem pełnym wad. Czy można je niwelować, zastanawiali się uczestnicy debaty w redakcji POLITYKI.
János Kornai zasłynął wnikliwą i odważną krytyką gospodarek socjalistycznych. Teraz wziął się za kapitalizm. W POLITYCE 25 listopada odbyła się debata wokół jego ostatniej książki.
Jeden z kłopotów, jaki mamy z PRL, polega na tym, że w tym opresyjnym systemie powstawały artystyczne dzieła, z jakimi dorobek III RP wciąż nie może się równać. Dlaczego?
Kapitalizm kończy się, obwieścił Jeremy Rifkin, amerykański ekonomista i wizjoner. Nie jest pierwszym prorokiem śmierci systemu, który już o ponad sto lat przeżył swoich pierwszych grabarzy. Tym razem ma być inaczej.
W księgarniach mamy trzy ważne opowieści o amerykańskim marzeniu. „Atlas zbuntowany” Ayn Rand, „Projekt życie” Davida Brooksa i „Wolność” Jonathana Franzena. Ich lektura pozwala lepiej zrozumieć ideowe fronty przed listopadowymi wyborami.
Żyjemy w kulturze nadmiaru. W powodzi rzeczy, gadżetów, masowej produkcji. I to rodzi trend przeciwny – kulturę umiaru, ostentacyjną antykonsumpcję. A kryzys jej sprzyja.
Jak kryzys odmienia kapitalizm? Czy demokracja przegrywa z rynkami? Co czeka Polskę, gdy minie obecna zawierucha? O pokryzysowym chaosie dyskutowali w redakcji POLITYKI Aleksander Kwaśniewski, Jacek Rostowski, Marek Belka i Andrzej Klesyk. Tytuł kolejnej „Debaty na temat” wzięliśmy ze znajdującego się właśnie w sprzedaży „Niezbędnika Inteligenta: Trzęsienie kapitalizmu”.
Singer w „Szatanie w Goraju” opisuje mechanizm tworzenia się sekty.
Rep – reprezentant handlowy. Zawód, który rozkwitł w Polsce za kapitalizmu, ma dziś swój język i obyczajowość. Dla dziesiątków tysięcy ludzi stał się stylem życia. Niektórym życie zdewastował.
Światowa gospodarka przyspiesza! – taki powiew optymizmu napłynął z Forum Ekonomicznego w Davos. Koniec kryzysu? Niestety, to dopiero początek końca. I nie kryzysu, lecz... kapitalizmu. Co go zastąpi?