Do licznych wyzwań stojących przed rządzącymi w Białym Domu i Kongresie demokratami należy dołączyć „problem Kamali Harris”, jak złośliwie, ale nie bez racji, pisze o pani wiceprezydent konserwatywny tygodnik „National Review”.
Brzydka, zrobiona na chybcika i jeszcze te trampki – okładka „Vogue”, która miała celebrować Kamalę Harris jako pierwszą wiceprezydentkę USA, wywołała sporo kontrowersji.
Wynik w Georgii to kolosalny sukces Bidena i demokratów. Zawdzięczają go w dużej mierze Trumpowi, któremu bardziej zależało na reelekcji niż na interesach swojej partii i kraju.
Walkę z pandemią na całym świecie wygrywają przede wszystkim polityczne liderki. W nowym roku trzymajmy się więc kobiet, bo zginiemy.
Team Bidena „wygląda jak Ameryka”: jest w nim rekordowa liczba kobiet i przedstawicieli mniejszości nigdy przedtem tak licznie w rządach niereprezentowanych.
Wybory tylko potwierdziły, że szufladkowanie Amerykanów na podstawie pochodzenia coraz bardziej traci sens. Proste „kolorowe” podziały odchodzą do lamusa. Najlepszym przykładem Kamala Harris.
Tegoroczną debatę wiceprezydentów uznano za najważniejszą w historii Ameryki, bo do Białego Domu startują politycy najstarsi w jej dziejach. Harris i Pence mogą ich szybko zastąpić.
Polityka dostosowuje się do przemian w USA. Kamala Harris z Kalifornii jest pierwszą w historii kraju czarnoskórą kandydatką na wiceprezydenta u boku demokraty Joego Bidena.
Joe Biden, który sam był wiceprezydentem Baracka Obamy, obiecał już dawno, że obsadzi w tej roli kobietę. Jest całkiem prawdopodobne, że będzie to Afroamerykanka.
Druga debata demokratów sugeruje, że decydujący bój o nominację rozegra się prawdopodobnie między Joe Bidenem a Elizabeth Warren. Wyraźnie przygasła za to gwiazda Kamali Harris.