Prezes Trybunału Konstytucyjnego w swoim wystąpieniu w Poznaniu oburzała się na „zewnętrzne podmioty”, które dokonują oceny praworządności w Polsce.
Rząd PiS opublikował trzy wyroki Trybunału Konstytucyjnego z 2016 r. Zrobił to w ramach ustępstw na rzecz Komisji Europejskiej, która prowadzi wobec Polski procedurę ochrony praworządności.
PiS chce pilną ustawą tak zmienić prawo, aby posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa po zwolnieniu stanowiska jej przewodniczącego zwoływał nie prezes Sądu Najwyższego, lecz Trybunału Konstytucyjnego.
Prezes Trybunału m.in. zrywała kworum na Zgromadzeniu Ogólnym TK, zasłaniając się L4, oraz usunęła ze strony internetowej TK tytuły profesorskie przy nazwiskach sędziów. Sama takiego nie posiada.
Eksperci PiS korzystają z reguły wykładni, że to, co być powinno zdaniem władzy, automatycznie się staje. Ich tajemnicą jest jednak to, jaki to ma związek z konstytucją.
Podobnie jak służby, jestem za tym, aby ludzi takich jak Muszyński było na najważniejszych stanowiskach w państwie jak najwięcej.
Należy wyrazić zdziwienie, że tak rażąco bezpodstawny wniosek został skierowany przez Prokuratora Generalnego – piszą w oświadczeniu eksperci prawni Fundacji im. Stefana Batorego.
PiS oraz sprzyjające mu media wykorzystały sprawę do celów propagandowych.
Powiada się, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie, ale – jak widać – i w tym wypadku wszyscy są równi, ale ludzcy panowie są równiejsi.
Rzecz nie tyle w tym, że w Polsce zdarzyły się przypadki prawnego woluntaryzmu – bo tak bywa wszędzie – ile w tym, że powoli zaczyna się to traktować jako normalność.