Prymasowska Rada Społeczna to mniej znany, a znaczący rozdział nowszej historii politycznej Kościoła i Polski.
Twierdzenie, że sprawa następcy prymasa Stefana Wyszyńskiego spędzała sen z powiek władzom PRL, byłoby przesadą. Niemniej kwestii tej poświęcały one (a zwłaszcza Służba Bezpieczeństwa) wiele uwagi.
Ze śmiercią kard. Józefa Glempa kończy się w Polsce epoka prymasów – przywódców narodu.
Zmarł kard. Józef Glemp, honorowy prymas Polski. Był ulubieńcem "Prymasa Tysiąclecia". To głównie Wyszyńskiemu zawdzięczał swą wielką karierę kościelną.
Przez maj, czerwiec i lipiec 1981 r. z rezydentur polskiego wywiadu do Warszawy spływały szyfrogramy i depesze, w których spekulowano, kto stał za zamachem na Jana Pawła II i kto będzie następcą prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Jeszcze w sobotę, podczas inauguracji posługi nowego prymasa Polski, minister Władysław Stasiak w imieniu prezydenta RP składał abp Henrykowi Muszyńskiemu wyrazy szacunku. Podkreślał, że „prymasostwo to symbol Rzeczypospolitej”
Na epokę prymasa Glempa warto spojrzeć szerzej niż tylko kościelnie. Józef Glemp rządził Kościołem w Polsce przez 29 lat. Jego poprzednik, "prymas tysiąclecia", Stefan Wyszyński – 33 lata.
Epoka prymasa Glempa dobiega końca. W przyszłym tygodniu Episkopat w tajnym głosowaniu wybierze nowego zwierzchnika. Będzie on kierował Kościołem po naszym wejściu do Unii, a także – oby jak najpóźniej – Kościołem bez papieża z Polski, na którego zawsze można było liczyć. W czasie gdy filmowa Pasja porusza ludzkimi umysłami i smieniami, biskupi dokonują wyboru, którego skutki będą się liczyć przez wiele lat.
Prymasowi Glempowi historia nie dała spokoju. Właśnie mija 20 lat, odkąd do jego kościelnych godności doszła jeszcze jedna: kardynalska. Krytyki linii prymasa z lat stanu wojennego poszły w niepamięć; dziś prawie wszyscy wyliczają zasługi. I nerwowo patrzą w przyszłość.