Kilka zdjęć, koń na biegunach i trochę sentymentalnych drobiazgów – to wystawa, jaką zorganizowano w Austrii dla upamiętnienia zmarłego tragicznie przed rokiem Jörga Haidera. Jednak jego prawdziwe dziedzictwo wyczuwalne jest na co dzień.
Haider razem z drugim austriackim prawicowcem, Heinzem-Christianem Strachem zebrali prawie 30 proc. głosów we wrześniowych wyborach parlamentarnych. Tragiczna śmierć w wypadku samochodowym przerwała triumfalny powrót na scenę polityczną. Jaka była droga do tego triumfu?
Do wiedeńskiej polityki powrócił Jörg Haider. Razem z drugim prawicowcem Heinzem-Christianem Strachem zebrali prawie 30 proc. głosów. Dziś są skłóceni, ale mogą razem wejść do przyszłego rządu.
Europa bombarduje Austrię po części ze strachu przed sobą. Nie przed nowym Hitlerem, którym Jörg Haider nie jest, ale przed narodowymi populistami w pozostałych krajach UE, którzy chwytają wiatr w żagle (patrz „Parada słoni”, s. 38). Ta bitwa o Austrię jest więc bitwą o Europę, ale kto chce, może w niej widzieć powtórkę bitwy pod Sadową (1866), kiedy to Otto Bismarck, jak mówiono wówczas, „wyrzucił Austrię z Niemiec”. Skoro tak – można usłyszeć w Wiedniu nie tylko od zwolenników Partii Wolnościowej, ale i od wielu chadeków – to zabierzemy swoje manatki i zostawimy całą tę Unię samą sobie.
Partia Wolnościowa FPÖ współrządziła w Austrii już w połowie lat 80. – w koalicji z lewicą. Ale wolnościowcom nie przewodził wówczas Jörg Haider, Austria nie należała do Unii Europejskiej, a skrajna prawica nie podnosiła głowy od Sekwany po Moskwę. Joshka Fischer, minister spraw zagranicznych Niemiec, ostrzegł, że powstanie austriackiego rządu z udziałem partii Haidera będzie „historycznym błędem”, grożącym alpejskiej republice międzynarodową izolacją. Wtórowali mu inni przywódcy Unii, a poparł ich Bill Clinton. Izrael zagroził, że wycofa ambasadora z Wiednia. Wielu Austriaków oburza takie postawienie sprawy, jak gdyby uważali, że historia nie może popełniać błędów.
We Francji, gdzie wynaleziono prawa człowieka, mówi się o wyborach w tonie szacunku: Le peuple a parlé, lud przemówił. To ostateczna instancja. No więc lud przemówił w Austrii, głosując masowo na Jörga Haidera. Unia Europejska, nie szanując woli ludu, chce wymóc na Austrii inny rząd i ogłasza bojkot austriackich władz. Oznacza to dwie ważne zmiany w Europie.
W Austrii nastąpiło polityczne trzęsienie ziemi, po którym najprawdopodobniej wszystko wróci w stare koleiny. Wprawdzie FPö, populistyczna Partia Wolności Jörga Haidera, odniosła kolejny sukces wyborczy, wysuwając się na drugie miejsce, to jednak trwająca od 13 lat wielka koalicja socjaldemokratycznej SPö i chadeckiej öVP może się nadal utrzymać. I to jest właśnie główny problem: w Austrii od lat polityczna zmiana jest praktycznie niemożliwa.