Jakkolwiek realizatorzy i aktorzy by się starali, to swoim zapałem nie powiększą ciasnej sceny przy Litewskiej, która każdy musical skazuje na wersję „bieda”, „à la” czy „prawie”.
Leżeliśmy razem, zabawialiśmy się razem, żartowaliśmy z siebie nawzajem; pieściłem ją, pozwalałem się pieścić i wreszcie, jako że mój epizodyczny aktor uparcie wzdragał się przed rolą głównego bohatera, doprowadziłem ją do orgazmu z twarzą między jej udami.
Updike porywa warsztatem i erudycją. Świetne są – rzadka to wśród prozaików umiejętność – sceny erotyczne.
W nowym wydaniu czarownice są bardziej ludzkie i mniej stereotypowe niż w młodości
Radość i nostalgia.
Przenikliwie obnaża rzeczywistość