Nominacje potwierdzają, że gabinet Joego Bidena będzie odbiciem demograficznego przekroju coraz bardziej mozaikowego amerykańskiego społeczeństwa.
Podróż amerykańskiego sekretarza stanu ułożona została tak, że John Kerry do Polski przybył z Arabii Saudyjskiej. Kraj ten - w bezprecedensowym w historii dyplomacji posunięciu - zrezygnował z fotela w Radzie Bezpieczeństwa ONZ pod pretekstem, że świat za mało robi, by położyć kres wojnie domowej w Syrii.
Nowym sekretarzem stanu USA, w miejsce Hillary Clinton, zostanie John Kerry, demokratyczny senator i były kandydat do Białego Domu. Czy nominacja ta zapowiada zmiany amerykańskiej polityki zagranicznej? Najwyżej minimalne.
Barack Obama chce, aby nowym sekretarzem obrony USA został Chuck Hagel. Już same przecieki o tej nominacji wywołały oburzenie wśród organizacji proizraelskich i w Partii Republikańskiej, do której Hagel wciąż należy.
Amerykanie, wybierając prezydenta, wybierają równocześnie przywódcę świata. Nawet obcokrajowcy, którzy Amerykę mają w nosie, a Amerykanów krytykują czy wyszydzają, i tak pozostają pod przemożnym wpływem decyzji Waszyngtonu. Oto szczególny powód, żeby przyjrzeć się Ameryce przed wyborami 2 listopada. Jaki jest stan ducha jedynego dziś supermocarstwa i co z tego wynika dla świata?
Polski romans z Ameryką przechodzi trudne chwile. Na łeb na szyję spada społeczne poparcie dla naszej obecności w Iraku. Narzekamy, że sojusz nie przynosi nam odpowiednich korzyści gospodarczych. Ponadto chcielibyśmy zniesienia wiz. W sprawie wiz Bush mówi twardo: nie. Co powiedziałby Kerry?
Amerykanie wkrótce zadecydują, czy przedłużyć prezydentowi Bushowi mandat na drugą kadencję. Kampanii wyborczej towarzyszą pomruki wojny w Iraku i alarmy antyterrorystyczne. Kandydat musi przekonać, że nie spowoduje krachu na giełdzie, oraz że jest silnym przywódcą gwarantującym krajowi bezpieczeństwo.
Demokraci wierzą, że ich tegoroczny wybraniec ma realne szanse na wyeksmitowanie prezydenta Busha z Białego Domu. Na konwencji w Bostonie przedstawiali go jako silnego przywódcę. Ilu niezdecydowanych wyborców zdołali przekonać?
Teresa Heinz Kerry to połączenie wyemancypowanej Hillary Clinton i czarującej tradycyjną kobiecością Jackie Kennedy. Sztabowcy Johna Kerry’ego wciąż jeszcze nie są pewni, czy jego żona okaże się polityczną cudowną bronią kandydata na prezydenta, czy siejącą spustoszenie nawałnicą.