Praktykowanie centrowej, rozłożystej koalicji wymaga cierpliwości, dobrej woli, tonowania słów i poglądów. Polityczny upór, narcyzm, uleganie interesom partyjnego aparatu to czysty, prowadzący do klęski „bidenizm”.
Nazajutrz po zamachu podczas wiecu w Pensylwanii, w którym cudem ocalał, Donald Trump potępił przemoc i wezwał Amerykanów, aby się „zjednoczyli”.
Czytając reakcje na wydarzenia z Pensylwanii, gdzie w nocy polskiego czasu postrzelony został kandydat republikanów Donald Trump, trudno oprzeć się wrażeniu, że dla wielu polityków i dziennikarzy to moment decydujący dla całej kampanii.
Jeżeli okaże się, że sprawca zamachu na Trumpa nienawidził byłego prezydenta jako faszysty, że działał w spisku albo z inspiracji ekstremalnej lewicy, która istnieje w USA, może to wzmocnić narrację GOP, że Trump jest męczennikiem i ofiarą prezydenckiego obozu.
Zełenskiego omyłkowo nazwał Putinem, a Kamalę Harris Trumpem. W czasie długo wyczekiwanej konferencji Biden wypadł lepiej niż w debacie telewizyjnej, ale nie rozwiał wątpliwości o możliwym wycofaniu się z wyścigu do Białego Domu.
Jill Biden może mieć ostatnie zdanie w sprawie rezygnacji swojego męża z ubiegania się o reelekcję. Ale ani ona nie jest nową lady Makbet, ani Joe nie jest pantoflarzem.
Rola Dudy jako „zaklinacza” Trumpa może się stawać istotna. Trump ma do niego zaufanie jako polityka nacjonalistycznej prawicy. Czy zgodzi się z polskimi argumentami na temat Rosji?
Mimo nasilających się sygnałów, że coraz więcej wyborców i polityków jego partii nie chce, by ubiegał się o reelekcję, 81-letni prezydent wciąż nie zamierza się wycofać z wyścigu o fotel prezydenta USA. „Tylko Bóg Wszechmogący może mnie skłonić, bym zrezygnował” – oświadczył.
Czas wycofać się z walki o reelekcję – wzywają Joe Bidena edytoriale w największych gazetach w USA, z „New York Timesem” na czele, po jego katastrofalnym występie w debacie z Donaldem Trumpem.
Pakiet, jaki w debacie z Joe Bidenem Donald Trump zaserwował europejskim sojusznikom i Ukrainie, potwierdza najgorsze obawy o to, jak może wyglądać jego prezydentura. Świat zacznie się obawiać jego ruchów znacznie wcześniej niż 20 stycznia 2025 r.