„Tworzymy historię”, stwierdził Joe Biden w Camp David i wyraził nadzieję, że ustalenia przetrwają kolejne prezydentury i rządy. A to wcale nie jest takie pewne.
Na decyzję Joe Bidena Pekin zareagował w sposób wskazujący na to, że nie kupuje amerykańskich wyjaśnień. Chińczycy sugerują też, że zastosują kroki odwetowe.
Jeśli Trump zostanie uznany winnym próby odwrócenia prawomocnego wyniku wyborów, grozi mu kara długoletniego więzienia. Kryminalne zarzuty nie zachwiały jego polityczną pozycją, a nawet ją umocniły.
Wizyta prezydenta Icchaka Herzoga w Waszyngtonie stała się okazją do prób łagodzenia napięcia w stosunkach z najważniejszym sojusznikiem USA na Bliskim Wschodzie, które utrzymuje się wskutek polityki ultraprawicowego rządu Izraela i jej rosnącej krytyki w Partii Demokratycznej.
Szczyt NATO w Wilnie właśnie teraz na dobre się zaczyna, ale najważniejsza rzecz już się na nim dokonała: Sojusz odzyskał optymizm i wiarę we własne możliwości. Obraz ten zakłóca jednak poważny zgrzyt wywołany brakiem zaproszenia Ukrainy.
Głównym celem pięciodniowej wizyty Joe Bidena w Europie jest utrzymanie jedności sojuszu atlantyckiego dla poparcia Ukrainy w jej wojnie z Rosją. Uda mu się przekonać sojuszników z NATO?
O uczciwości procesu wyborczego oraz rosnącej polaryzacji w Stanach Zjednoczonych Łukasz Pawłowski rozmawia z Konradem Mzykiem, amerykanistą i dziennikarzem Onetu.
Ron DeSantis, czołowy republikański kandydat do partyjnej nominacji do Białego Domu, powiedział, że upadek prezydenta symbolizuje „stan naszego kraju”, który pod kierownictwem Bidena też „potyka się i upada”.
Kongres musi sformalizować wstępne porozumienie między Joe Bidenem a przywódcą GOP, a łatwo nie będzie. Nie jest też pewne, czy legislatorzy zdążą do 5 czerwca, gdy wyczerpią się rezerwy na spłatę wszystkich zobowiązań USA.
Amerykanie, którzy nie muszą martwić się o pensje, robią sobie zapewne popcorn, siadają na kanapach i szykują się na kolejny bardzo amerykański kryzys.