W zeszłym tygodniu rzecznik Białego Domu John Kirby oświadczył, że USA „nie będą wyznaczały Izraelowi żadnych czerwonych linii”, a kilka dni później Joe Biden mówi, że jednak potrzebna jest „przerwa” w walkach. Co kryje się za tą zmianą tonu?
W wystąpieniu Joe Bidena nie znalazł się jednoznaczny apel do izraelskiej armii o powściągliwość w rozprawie z terrorystami ani tym bardziej wezwanie do zawieszenia broni. Ale inaczej jego słowa interpretują kraje arabskie.
Stany Zjednoczone mają najwięcej powodów, aby z przerażeniem śledzić wojnę Hamasu z Izraelem.
Zachód i Ukraina potrzebują nowej mobilizacji sił, pieniędzy i uzbrojenia, bo impet poprzedniego wzmożenia wyczerpał się, zanim przyniósł efekty. Niestety nie widać kandydata na lidera ani strategii.
Wojna jest pewna. W ostatnich dekadach mieliśmy już kilka konfliktów Izraela z Hamasem, Hezbollahem czy Syryjczykami, ale kontekst międzynarodowy czyni obecną wojnę wydarzeniem bardziej znaczącym i o konsekwencjach, które przerosną wszystkie zaangażowane strony.
Płot na południowej granicy to sztandarowy punkt programu Donalda Trumpa, a Joe Biden w swojej kampanii obiecywał, że nie pozwoli „na budowę choćby jednej stopy muru”. Dlaczego zmienił zdanie?
Kongres USA wycofał z budżetu 6 mld dol. pomocy dla Ukrainy. Joe Biden, dyplomaci europejscy i ukraińscy twierdzą, że to „incydent” bez znaczenia, ale zmęczenie solidarnością z napadniętym krajem staje się faktem.
Amerykańska prawica ma nowego idola z gitarą i znów próbuje zrobić z muzyki country swój polityczny oręż. Ale to jej się nie udaje od czasów Nixona.
Umowę USA z reżimem w Teheranie komentuje się jako ewentualny sygnał odwilży w stosunkach między krajami, a przynajmniej zapowiedź prób wznowienia rozmów. Ale Waszyngton podkreśla, że Iran nadal jest wrogiem Ameryki.
Najnowszy atak republikanów domagających się wszczęcia procedury impeachmentu to kolejny ból głowy dla Bidena. Według ostatniego sondażu tylko ok. 39 proc. aprobuje sposób sprawowania przez niego prezydenckiego urzędu.