To bezsprzecznie najważniejszy instrument w muzyce popularnej ostatniego półwiecza. Bez gitary nie byłoby bluesa i rocka. Towarzyszyła pieśniom protestu, lirycznym balladom, hipisowskiej rewolcie i punkowej anarchii. Amatorska i wirtuozerska, akustyczna i elektryczna, obrosła symboliką bogatą i wieloznaczną.
Choć od śmierci Jimiego Hendrixa minęło już prawie 50 lat, na rynku wciąż pojawiają się jego nowe płyty.
Ta płyta to nie tylko dokument, ale również przypomnienie, na czym polega prawdziwy rock and roll.
Pół wieku temu amerykańska muzyka popularna straciła dziewictwo. Latem 1965 r. na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych narodził się rock psychodeliczny.
Amerykańscy statystycy podają, że przeciętny wiek gwiazdy rocka w chwili śmierci wynosi 36,9 lat, najczęstsze zaś przyczyny śmierci to atak serca, przedawkowanie narkotyków i samobójstwo. Dla fanów, którzy nie zawsze wierzą lekarzom, śmierć idola estrady staje się niekiedy tematem bardziej ekscytującym niż jego twórczy dorobek. Weźmy Kurta Cobaina.