Można się procesować o „durnia”? To obraza? Prawdopodobnie. „Pan jest zerem, panie...” – to już na pewno. Polska obfituje w ciekawe przypadki, politycy z nerwami potarganymi od durnych rządów (tak można bez obrazy) rzucają obelgami. Słowem, w kraju można mówić byle co, tylko nielicznych sprawców spotyka kara.
Politycy i urzędnicy, jak cały naród, od czasu transformacji uczą się porozumiewać z cudzoziemcami. Przez ostatnie lata szło to coraz lepiej. Teraz, za nowego rozdania, nonszalancja w nauce języków obcych wydaje się powracać.
W latach 70. Edward Gierek próbował wmówić Polakom, że Polska jest dziewiątą potęgą świata, w której ludziom żyje się coraz bardziej dostatnio. Dzisiaj słychać, że mamy za sobą najlepszy rok od czasu pokonania komuny. A przed nami jeszcze lepsze lata.
Politycy w okolicach Nowego Roku składają wiele obietnic. Trochę psujemy tę miłą atmosferę, przypominając niektórym, co już obiecywali. I naiwnie pytamy: dlaczego nie dotrzymali słowa?
Obserwujemy radykalne obniżanie się kultury mówienia publicznego. Chodzi zarówno o narastającą niepoprawność, jak i o brutalizację wypowiedzi. A czasami rodzi się podejrzenie, że następuje totalitaryzacja języka.
Słowa staniały jak nigdy. Ostatnie insynuacje pod adresem Balcerowicza, że „mógł wziąć” łapówkę, i wobec byłych ministrów spraw zagranicznych, iż są wśród nich agenci sowieckiego wywiadu, pokazują, że nie ma już żadnych hamulców. Powiedzieć można wszystko o każdym i nie trzeba przedstawiać dowodów.
Gdy Jarosław Kaczyński został premierem, jego wizja świata i polityki stała się jeszcze ważniejsza niż wizja Jarosława Kaczyńskiego – prezesa PiS. U progu nowego etapu w jego karierze przeprowadziliśmy ćwiczenie, które pozwoliło wczuć się w sposób myślenia tego najbardziej wpływowego polskiego polityka.
Mam kłopot z braćmi Kaczyńskimi. Bo zwykle zgadzam się z nimi w stu procentach. Ale przeważnie tylko do połowy zdania.
Pojawił się nowy język w polskiej polityce, język PiS. Trzeba się go dobrze nauczyć, aby móc zrozumieć, co się w ogóle dzieje. Bo jest to już język niejako urzędowy, w nim wypowiada się partia i rząd, a przejmują go powoli ugrupowania stabilizacyjne.