Rozmowa z Jerzym Stuhrem
Jak zwykle o tej porze roku polecamy Czytelnikom lektury na wakacje. W przeszłości prosiliśmy o rekomendacje m.in. pisarzy, krytyków, laureatów Paszportów „Polityki”. Tym razem do czytania zachęcają reżyserzy filmowi, którzy zajmowali się ekranizacją dzieł literackich.
Na ekranach kin jest już „Duże zwierzę” Jerzego Stuhra, wkrótce zaś odbędzie się premiera najnowszego dzieła Krzysztofa Zanussiego pod wielce oryginalnym tytułem „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”. Filmy dostały niedawno nagrody na międzynarodowych festiwalach, nie najważniejszych wprawdzie, ale i to się liczy.
Po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego powstała luka. Kina inteligentnego, uczciwego, stawiającego trudne pytania nie ma dziś odwagi (lub ochoty) tworzyć żaden z polskich reżyserów. Któż by się spodziewał, że miejsce po Kieślowskim zechce wypełnić Jerzy Stuhr? - Tylko nie porównujcie mnie z nim - prosi aktor. I chyba ma rację. Nie sposób. Mimo to "Tydzień z życia mężczyzny" dowodzi, że on sam stara się, żeby tych podobieństw było sporo. Dobrze to czy źle?