Wicepremier Leszek Balcerowicz oraz ministrowie Hanna Suchocka, Bronisław Geremek, Janusz Onyszkiewicz i Tadeusz Syryjczyk złożyli w poniedziałek dymisje na ręce premiera. Tym samym rząd Jerzego Buzka zakończył swój żywot jako rząd koalicji AWS-UW, nawet jeśli premier dymisji nie przyjął, co jest decyzją dość dziwną, gdyż siłą w rządzie nikogo nie moża trzymać (chyba że chodzi o obniżenie wiarygodności deklaracji UW). Rząd może jeszcze trwać jako gabinet formalnie mniejszościowy. Realnie był rządem mniejszościowym już od dłuższego czasu, gdyż zbyt często w ważnych sprawach nie miał większości w parlamencie. Los całej koalicji zadecyduje się w najbliższych dniach.
Dymisje wiceministrów nie wywołują zwykle większego echa, ale Jan Szlązak opowiadał za newralgiczne dla kraju dziedziny: górnictwo, hutnictwo i energetykę. Tydzień wcześniej ogłosił, że reforma górnictwa się udała – wreszcie zaczęło ono przynosić zyski; jeżeli byłoby to prawdą, to powinien najpierw dostać ordery, a potem Nobla z ekonomii. Tymczasem premier błyskawicznie podpisał dymisję kolegi ze śląskiej drużyny.
Politycy koalicji kreują kolejną gwiazdę premierowskiej kancelarii. Teresie Kamińskiej, prezes Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Społecznych i doradcy premiera, przypisuje się rolę najważniejszego zausznika Jerzego Buzka. Jedni widzą w niej dystyngowaną damę, świetnie radzącą sobie w świecie męskiej polityki, inni przypisują jej wręcz demoniczne cechy. Po odejściu Kazimierza Marcinkiewicza, kierującego dotąd zespołem doradców premiera, właśnie Kamińska ma objąć opuszczone przez polityka ZChN stanowisko; sama potwierdza taką możliwość, zastrzegając, że stosownej decyzji premiera jeszcze nie ma.
Przebudowa rządu jest stałym postulatem partii koalicyjnych, zwłaszcza tworzących AWS, właściwie od chwili powołania obecnego rządu. Niby zabrakło generalnej rekonstrukcji, ale dokonywane w biegu roszady sprawiły, że wymieniła się już połowa składu gabinetu. W ostatnich dniach do dymisji podali się dwaj sekretarze stanu: Kazimierz Marcinkiewicz, szef doradców premiera, i Wojciech Arkuszewski, odpowiedzialny za kontakty z parlamentem.
Premier wniósł do prezydenta o powołanie dwóch nowych ministrów – kultury i dziedzictwa narodowego oraz łączności. O ile powołanie w resorcie kultury nie jest niespodzianką, gdyż o nominację dla Kazimierza Ujazdowskiego prezes SKL Mirosław Styczeń zabiegał z nadzwyczajną gorliwością od dawna, to zmiana w łączności była zupełnym zaskoczeniem. Nie tylko dla opinii publicznej, także dla zdymisjonowanego Macieja Srebry, a podobno także dla powoływanego Tomasza Szyszki (obaj z ZChN).
Podobno mogą bardzo wiele. Mają przecież bezpośredni i najczęstszy dostęp do ministrów. Podobno ustawiają politykę kadrową w resortach, bywają szafarzami różnych dóbr, choć ich nazwiska nie są znane opinii publicznej. Zdarza się nawet, że ich twarze nie są znane pracownikom ministerstw. Wiadomo tylko, że przychodzą wraz z ministrem i muszą odejść razem z nim. Kim więc są naprawdę członkowie gabinetów politycznych ministrów?
Nazwiska nowych mianowanych urzędników zostaną ogłoszone w marcu, ale Urząd Służby Cywilnej już teraz podał, że w egzaminach zaledwie 42 osoby z 240 zdobyły wymaganą liczbę punktów. Jeżeli taki jest poziom zdolności i wiedzy fachowej osób aspirujących do elity polskich urzędników, to czegóż więcej możemy wymagać od pozostałych 105 tys. pracowników rządowej administracji?
Marian Krzaklewski zdementował pogłoski o rozpadzie Akcji Wyborczej Solidarność, ale zarówno on sam jak i premier przestali już ogłaszać, że cudowne ocalenie ministra skarbu jest sukcesem. Premier ocenia, że sytuacja jest bardzo trudna, a sam Krzaklewski nie wykluczył zmian w rządzie.