Co robi dziś były premier Jerzy Buzek? Jak zarabiają na życie były szef UKIE Ryszard Czarnecki i były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski? Czym, poza pracą w Sejmie, zajmuje się były minister obrony narodowej Bronisław Komorowski? Odpowiadamy: wszyscy prowadzą szkolenia na temat Unii Europejskiej.
Klasę polityka, rangę, kwalifikacje poznaje się także po tym, w jaki sposób kończy karierę. Dokąd odchodzi, jakie propozycje pracy otrzymuje, kto go potrzebuje i gotów płacić mu pensję, kto chce skorzystać z jego doświadczenia. Jeśli przyszedł znikąd, przeważnie donikąd wraca. Liczną grupę polityków przegrane wybory parlamentarne i upadek rządu zmusiły do szukania pracy. Zaznali losu setek tysięcy rodaków, w imieniu których wpierw sprawowali władzę, a następnie przez nich zostali jej pozbawieni. Oto jak potoczył im się los.
Z osiedla dla najważniejszych osób w państwie – na warszawskiej Sadybie –wyprowadza się stara władza i kwateruje nowa. Do tej pory był z tym kłopot. Politycy, którzy na początku kadencji zwykle deklarowali, że mieszkania wybudowane za pieniądze podatników zajmować będą tylko przez czas pełnienia funkcji, potem szybko służbowe lokum przekształcali w prywatne. Inaczej zachowali się członkowie rządu Jerzego Buzka: pod tym względem dotrzymali słowa.
Decyzje personalne podejmowane w ostatnich dniach, a niekiedy godzinach urzędowania ustępującego rządu zawsze budzą kontrowersje. Jakie były ostatnie posunięcia kadrowe Jerzego Buzka i jak je oceniać na tle praktyki jego poprzedników na urzędzie?
Pan powiedział swoje, ja powiem swoje – stwierdził Marek Wagner wchodząc na trybunę sejmową po premierze Jerzym Buzku, by wystąpić w imieniu SLD. Mówiąc „swoje” każdy starał się udowodnić, że nie on budżetowej dziurze winien lub przynajmniej pomniejszyć swój w niej udział. Tymczasem prawda jest taka, że choć z obecnego gabinetu nikt odpowiedzialności zdjąć nie może, pracowali na nią wszyscy od lat.
Premier Jerzy Buzek ma zwyczaj dymisjonowania w dwojaki sposób: albo tygodniami, a bywa że i miesiącami nie podejmuje decyzji, albo zainteresowani dowiadują się prawie z gazet, że właśnie zostali odwołani. Im bliżej wyborów, tym częściej premier używa tej drugiej metody. Ministra finansów Jarosława Bauca odwołano właściwie w ten sposób. Przedstawiciele kręgów finansowych, a więc najbardziej zainteresowani, mówili o szoku.
Przedwyborcza zapaść finansów publicznych, bez względu na to, czy ostatecznie słynna już budżetowa dziura wyniesie 88 mld zł, czy też 70 mld, jak sądzą niektórzy eksperci, jest faktem. Nie tylko ekonomicznym, także politycznym. I temu faktowi muszą, a przynajmniej powinni stawić czoło politycy wszystkich opcji, pomijając niezdolnych do myślenia kategoriami państwa ekstremistów. Na razie jednak polityczna czołówka stara się uciec od problemu.
W ciągu kilku zaledwie dni premier Jerzy Buzek, nieskory w przeszłości do podejmowania radykalnych decyzji, odwołał wiceministra obrony narodowej Romualda Szeremietiewa i ministra łączności Tomasza Szyszkę. Na dodatek zapowiedział twardą walkę z wszelkimi przejawami niekompetencji i korupcji. Minister spraw wewnętrznych Marek Biernacki daje do zrozumienia, że świat przestępczy próbuje przeniknąć do polityki i należy się spodziewać dalszych bulwersujących wydarzeń. Mówi nawet o 100 możliwych aferach.
Dymisja wiceministra Romualda Szeremietiewa, niezależnie od korupcyjnego podtekstu sprawy, pokazała sposób zarządzania Ministerstwem Obrony Narodowej, przede wszystkim funkcjonowanie układu politycznych parytetów i tajemniczą rolę, jaką w resortach odgrywają ludzie z politycznego nadania: asystenci, doradcy. Wydaje się, że MON nie było tu wyjątkiem (do wysłania na urlop ministra łączności też przyczyniły się podejrzenia wobec jego asystenta), choć być może w MON patologia rządzenia osiągnęła stopień absurdalny.