Dymisję ministra transportu Eugeniusza Morawskiego rozpatrywano przede wszystkim wedle klucza, jak dalece związki zawodowe zaczynają sterować rządem, a więc i państwem. Można powiedzieć: sytuacja była jasna i wyjaśniła się jeszcze bardziej. Dymisja ministra transportu przypomina jednak także o tym, że z początkiem przyszłego roku winna dokonać się rekonstrukcja rządu w związku z reformą centrum państwa.
Posłowie AWS - mimo protestów Leszka Balcerowicza i Unii Wolności, a z pomocą opozycji - przegłosowali podatkowe ulgi prorodzinne. Zwiększając lekką ręką i właściwie od niechcenia wydatki państwa tak, że zachwiała się konstrukcja budżetu. Trzeba było więc gwałtownie przerwać głosowanie nad całością ustaw podatkowych - i pospiesznie szukać wyjścia z sytuacji.
Dotychczasowe funkcjonowanie rządu i wspierającej go koalicji daje podstawę do ocenienia, na co ich jeszcze stać, a nie tylko, czego już dokonali w pierwszym roku działalności.
Spóźnioną o dziesięć lat reformę ochrony zdrowia być może znów trzeba będzie odłożyć o przynajmniej pół roku. Jak wynika z poufnego raportu ministerstwa stan przygotowań do niej jest fatalny. Niewiele już da się poprawić w ciągu 40 dni roboczych, jakie pozostały do końca roku - nieprzekraczalnego ponoć terminu wprowadzenia reformy.
Powszechnie wiadomo, że herbata od mieszania nie stanie się słodsza, ale politycy Akcji Wyborczej Solidarność nie ustają w eksperymentowaniu. Mieszanie w koalicyjnej szklance staje się nawet ich ulubioną czynnością, skutkiem czego z wielką regularnością, przeciętnie co kilka tygodni, koalicja staje na krawędzi kryzysu. W dniach przedwyborczych mieszano niezwykle intensywnie.
Spór o podatki pojawił się niemal dokładnie w pierwszą rocznicę objęcia rządów przez koalicję Unii Wolności i AWS. Te dwanaście miesięcy były pełne ciężkiej i niekiedy owocnej pracy, ale również - głębokich kryzysów, których kulminacje przypadały na styczeń, maj i na dzień dzisiejszy. Nie była to łatwiejsza współpraca niż ta, którą pokazały wcześniej SLD i PSL.
Sytuacja jest poważna - powtarzali przez kilka dni liderzy ZChN stając murem w obronie Ryszarda Czarneckiego, szefa Komitetu Integracji Europejskiej. Sytuacja była aż tak poważna, że okazała się zupełnie niepoważną. Wyszło bowiem na jaw, że premier nie może zmienić członka własnego gabinetu bez solidnej awantury politycznej, że premiera można swobodnie szantażować, nawet jeżeli osoba ministra, z którym chciałby się rozstać, jest - najdelikatniej mówiąc - co najmniej kontrowersyjna.
Dyrektor nazwał pułkownika wielokrotnym kłamcą, pułkownik dyrektora szują. Wymiana zdań miała miejsce w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, gdzie kwiecisty styl polemik między wysokimi urzędnikami stał się normą i obyczajem. Tym razem zaczęło się od rutynowej kontroli tajnej kancelarii, którą zarządziła dyrektor generalna Elwira Kucharska, zwana dalej - jak to jest przyjęte w urzędzie - panią minister.
Koalicja i rząd chcą dotrzymać danego słowa, że województw-regionów będzie jednak 15. Stosowny wariant przyjął Senat. Prezydent czynnie zaangażował się w popieranie SLD-owskiego wariantu utworzenia 17 województw. Nieoczekiwanie nowego blasku zaczęła nabierać proponowana pierwotnie przez rząd liczba - 12.