Nowym selekcjonerem reprezentacji piłkarskiej został Paulo Sousa. To ponoć człowiek o trudnym charakterze. Ale polska futbolowa materia też łatwa nie jest.
Marazm futbolowego sezonu ogórkowego przerwał prezes PZPN Zbigniew Boniek. Zdecydował on o dymisji Jerzego Brzęczka z funkcji trenera reprezentacji.
O przeskoczeniu Anglików możemy pomarzyć (choć trochę racjonalnych argumentów za naszą wygraną też da się znaleźć), ale drugie miejsce jest niemal obowiązkowe.
Po włoskim laniu polska reprezentacja tym razem była słabsza od Holendrów i przegrała 1:2 w ostatnim grupowym meczu Ligi Narodów.
Plany zawojowania Ligi Narodów przez reprezentację Brzęczka okazały się mrzonką. W Reggio Emilia Polacy nie mieli nic do powiedzenia. Włosi z łatwością zwyciężyli 2:0.
Włosi, którzy pod przywództwem trenera Roberto Manciniego znów przeżywają lepszy okres, byli lepsi. Tyle że nie była to gra do jednej bramki.
Skoro nie udało się wywieźć z Amsterdamu zwycięskiego remisu i okrasić go patetyczną frazą o heroicznym boju, trzeba szukać alibi. Polacy przegrali z Holendrami 0:1.
Polacy pewnie pokonali Macedonię 2:0, co wystarczyło do awansu na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Ale prawdziwa wartość tej drużyny jest nieznana.
Ci, którzy mogli przegrać, pięknie zwyciężyli, a ci, którzy mieli wygrać, wracają do Polski pokonani. Kibice koszykarzy mają dziś dużo lepsze humory niż fani piłkarskiej reprezentacji.
To nie był zły debiut Jerzego Brzęczka jako trenera reprezentacji Polski. Wynik 1:1 w Bolonii z Włochami wziąłby pewnie w ciemno każdy z jego poprzedników. Wynik to jedno, a gra to drugie, a z tą też nie było źle, a momentami całkiem dobrze.