Nasza krajowa polityka, choć wydaje się na co dzień zwyczajna i banalna, ma jednak swoje wyraziste cechy, może i dziwactwa – w skali europejskiej i nie tylko. Te znaki szczególnie mocno się ujawniają i będą wpływać na kluczowe wydarzenia, także na wybory 9 czerwca i prezydenckie. Oto kilka z takich osobliwości.
Jarosław Kaczyński wychwala Jacka Kurskiego i Adama Bielana; Władimir Putin wymienia szefa MON; pożar ogromnego centrum handlowego w Warszawie; protesty w Gruzji; wielki triumf Hurkacza.
Listy już zarejestrowane, bomba poszła w górę. Po październikowym przełomie i wiosennej dogrywce o samorząd rywalizacja przenosi się na obszar europejski. Wybory do PE to kolejny z etapów porządkowania sceny w przejściowym okresie przed przyszłoroczną rozgrywką o Pałac Prezydencki.
Pisowska opozycja nie jest w stanie dalej rozbrajać min, które sama sobie podłożyła. Aktywność służb specjalnych kontrolowanych przez Mariusza Kamińskiego miała inne priorytety, niż tego wymagało bezpieczeństwo państwa.
„Łączy nas wstręt do obecnego rządu”. 30-35 tys. ludzi wzięło udział w manifestacji „Solidarności” i Solidarności Rolników Indywidualnych z udziałem polityków PiS. Związkowcy zbierają podpisy pod petycją o referendum w sprawie Zielonego Ładu.
To jest wielka zmyłka. Propozycja Kaczyńskiego, Orbána i innych antyunijnych polityków to nie jakaś korekta Unii. Celem „narodowych, konserwatywnych środowisk” jest całkowita polityczna i ideologiczna zmiana, w duchu „nieliberalnej demokracji” Orbána i „reform sądownictwa” Kaczyńskiego. Tyle że podniesionych już do poziomu regulacji europejskich.
Jacek Kurski wstąpił do PiS; nie żyje współtwórca i wokalista Skaldów; sędzia od afery hejterskiej chce azylu na Białorusi; reaktywacja Teatru TV i Polska wolna od procedury art. 7.
Premier Donald Tusk zapowiedział na 10 maja rekonstrukcję rządu. W tym kontekście będzie ona miała pewne znaczenie symboliczne – może wzmacniać sceptycyzm, że coś się sypie, albo wrażenie kontroli nad sytuacją.
Znamy wszystkie „jedynki” i część „dwójek”. Są wśród Jacek Kurski i Daniel Obajtek, których akurat zabrakło w czasie konwencji PiS w Kielcach.
Swoją teorią o deprowincjonalizacji Kaczyński mimowolnie ośmiesza całą politykę inwestycyjną rządu PiS. Okazuje się, że nie chodziło o wyjście z „pułapki średniego rozwoju” ani o reindustrializację, ale o inwestycje symboliczne, które miały budować narodowe ego.