Japonia desperacko potrzebuje reform gospodarczych. Zdaniem Japończyków tylko premier Shinzo Abe może zagwarantować, że zostaną przeprowadzone.
Zatajanie informacji, niejasne inwestycje, zapomniane ofiary: przez trzy lata po Fukuszimie japoński rząd popełnił wiele błędów. Teraz być może popełni największy i znów włączy elektrownie.
Morał z afery Olympusa, największego skandalu w japońskim biznesie, brzmi: bez względu na to, jak bardzo nagłośni się nadużycia, dostaje się temu, kto je ujawnia, a winnym rzadko spada włos z głowy.
Energiczny Shinzō Abe marzy, że wreszcie wiśnia „zakwitnie z kolcami”: Japonia po raz pierwszy od wojny będzie miała prawdziwą armię. Taki ma dług do spłacenia.
Po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych, przyszły nowy premier Japonii nie wykluczył wejścia skrajnej prawicy do rządu. Jej przywódcy wielbią dyktaturę, chcą budować bombę atomową i kwestionują japońskie zbrodnie wojenne.
Powrót konserwatywnej Partii Liberalno-Demokratycznej i Shinzo Abe na stanowisko premiera Japonii odzwierciedla brak lepszej alternatywy.
Polacy ostatnio wzięli tęgie baty na wielu arenach sportowych, więc trwa poszukiwanie nowych dyscyplin, na które można by postawić. Może sumo?
Interesujący dokument, także dla widzów, którzy – jak piszący te słowa – nigdy w życiu nie jedli sushi.
Prawie rok po tragedii Mijoko Takeda, blada staruszka o niepewnych gestach, mogła wreszcie wejść do swojego domu w Okumie. W masce na ustach i ze strachem w oczach brała w dłonie, jeden po drugim, należące do niej przedmioty.
Wystawa poświęcona artystom, którzy na Zachodzie stali się symbolami sztuki japońskiej.