Sienkiewicz przesłuchany – taka informacja znalazła się w połowie minionego tygodnia na czołówkach najprzeróżniejszych wiadomości w stacjach radiowych i telewizyjnych. Chwileczkę, o co chodzi? Przesłuchany? Raczej podsłuchany.
Oto znaleźliśmy sobie nowy powód narodowego nieszczęścia. Są nim autostrady.
Siedemdziesiąta rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego przyćmiła naszą politykę, co chyba nie spodobało się Jarosławowi Kaczyńskiemu, który uroczystości uznał za „wątłe”.
Ludowcy wiedzą, że w tej kadencji są ostatnią ostoją rządu Tuska, ale nie ma zgody, ile da się z tego wycisnąć. I kto ma być głównym wyciskającym.
Za dyrygowanie polską polityką, w sposób mniej lub bardziej poważny, wzięło się tyle osób, organizacji oraz instytucji, że można odnieść wrażenie przepychanki przy pulpicie.
Na tradycyjnym przyjęciu w ambasadzie amerykańskiej z okazji Święta Niepodległości 4 lipca było tłoczniej niż zazwyczaj, ale mniej politycznie, choć świat polityki był reprezentowany na najwyższym szczeblu.
Premier Donald Tusk obronił się efektownie i skutecznie. Nie wiadomo, dlaczego wniosek o wotum zaufania do rządu (przygotowany w tajemnicy, którą prawie do końca udało się utrzymać) zaskoczył opozycję.
Świętowaliśmy na całego. Cieszyliśmy się z odzyskanej 25 lat temu wolności. I zebraliśmy pełno komplementów.
Co zadecyduje – powódź, Conchita Wurst czy jednak Ukraina?