Po co brnąć w jakieś apelacje, procedury, wikłać się w politykę, skoro prezydent sam wymierzy sprawiedliwość?
Jak zmiany, to zmiany. I to na wielu frontach.
Prezydent powołał Narodową Radę Rozwoju.
W przedostatnich dniach kampanii hitem stała się miłość pani wiceprezes Beaty Szydło do piłki nożnej.
Zjednoczone siły uczniów oraz drobnej przedsiębiorczości prowadzącej szkolne sklepiki odniosły walne zwycięstwo nad panią minister edukacji i panem ministrem zdrowia. Do szkół oficjalnie wracają drożdżówki.
Polityka żywi się skandalami. Pod tym względem, a są to już ostatnie przedwyborcze tygodnie, sporo się działo. I to na różnych piętrach władzy oraz w jej okolicach.
Rozważania, czy pani wiceprezes Szydło rzeczywiście może zostać premierem, jeśli to PiS będzie po wyborach tworzył rząd, ostatecznie straciły sens w środę 16 września, kiedy na mównicy sejmowej stanął Jarosław Kaczyński, by przedstawić stanowisko swej partii w sprawie uchodźców.
Początek prawdziwej kampanii wyborczej zaczął się mocnym uderzeniem Platformy: zupełna zmiana filozofii podatkowej, a także rynku pracy, których podstawą mają stać się jednolite kontrakty, dzięki czemu wyeliminowane zostaną wreszcie umowy zwane śmieciowymi, oraz włączenie składek ZUS i NFZ do podatku.
Daliśmy radę dwóm referendom! Z jednym bezlitośnie poradzili sobie obywatele nadzwyczaj słabo zainteresowani udaniem się do urn, z drugim szczęśliwie uporali się senatorowie Platformy wspierani przez niezależnych.
Gdyby ktoś chciał ustalić, kto dziś w Polsce naprawdę rządzi, miałby spory kłopot.