Najważniejsze nagrody w środowisku filmowym zostaną wręczone już 9 lutego. Gala Oscarów tak jak przed rokiem obejdzie się bez gospodarza. I tak jak przed rokiem będziemy trzymać kciuki za Polaków.
Na liście 10 filmów nominowanych do Oscara w kategorii „najlepszy film międzynarodowy” znalazło się „Boże Ciało” Jana Komasy. Niezależnie od tego, co się wydarzy, to ogromny sukces jego twórców i sztabu wspomagającego amerykańską kampanię promocyjną tego dzieła.
Ten film powstał wyłącznie z serca i miłości.
Należy się cieszyć, że społeczeństwa w ogóle jeszcze funkcjonują. Cud będzie wtedy, jeśli się nie pozabijamy – mówi Jan Komasa, reżyser nagrodzonego na festiwalach w Wenecji i Gdyni „Bożego Ciała”.
Najnowszy film Jana Komasy będzie walczył o Oscara w kategorii „najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy”. To opowieść o chłopaku, który wyszedł z poprawczaka i został wzięty za księdza. Jego historię opisaliśmy przed laty w „Polityce”.
Film „Oficer i szpieg” w reżyserii Romana Polańskiego został nagrodzony Srebrnym Lwem na festiwalu w Wenecji. Złotego Lwa otrzymał zaś „Joker” Todda Phillipsa.
Polskie filmy biły w ubiegłym roku rekordy frekwencyjne, na „Bogów” poszło dotąd 2,5 mln Polaków, na „Miasto 44” prawie 2 mln. Tymczasem „Hiszpankę”, wielką historyczną produkcję za 24,5 mln zł, obejrzało w kinach tylko 60 tys. widzów. Klęska?
Rozmowa z Janem Komasą, laureatem Paszportu POLITYKI za film „Miasto 44”, który za tydzień dołączymy do części nakładu POLITYKI.
Nagroda za wyobraźnię, ambicję i perfekcyjny warsztat reżyserski.
„Miasto 44” to największa polska superprodukcja po 1989 r. Przełomowa także w odtwarzaniu zniszczeń Warszawy, której już nie ma. Jak powstało to filmowe miasto?