Wydany niedawno tom opowiadań Jacka Dukaja „Król bólu” to symboliczne i monumentalne (821 stron!) podsumowanie ostatnich dwóch dekad działalności autora. Nie ma wątpliwości, że „to jednak fantastyka”. Czy jednak powinna znaleźć się na półce z tzw. wysoką literaturą?
Dukaj pokazuje kilka różnych wersji przyszłości. Żadna z nich nie może napawać optymizmem.
Stawić czoła Milipantom z MOMO, stalowym Sukom, potwarzyszom, Bubekom i życiu w Kolejce.
Kirył poczęstował Iwana tabaką, Iwan poczęstował Kiryła papirosem, przyglądali mi się, jak się ubieram. Chlusnąłem w miednicę wody lodowatej. Kafle pieca były zimne. Podkręciłem knot w lampie.
Wielka epika żyje, tysiącstronicowe powieści w tych gorączkowych czasach znajdują czytelników. W Polsce jest „Lód” Jacka Dukaja, we Francji „Les Bienveillantes” Jonathana Littella, a w Stanach Zjednoczonych „Against the Day” Thomasa Pynchona. Trzy różne powieści wywołały trzy różne – a jednak splecione ze sobą – narodowe debaty.
Odwracając sensy archetypów.
W krajobrazie polskiej fantastyki po śmierci Stanisława Lema rozbłyskują przede wszystkim dwie gwiazdy.