Rozmowa z Antonim Gęsickim, sadownikiem i szefem grupy producenckiej, o klęsce urodzaju, politycznym wymiarze jabłka i cięciu drzew na Jennifer Lopez.
Gdyby mazowieckiej szlachcie zagrodowej bieda nie zajrzała w oczy, pewnie Polska nie byłaby dzisiaj światowym producentem jabłek. Na dobre i na złe.
To, co miało być karą za aneksję Krymu i wojnę na Ukrainie, wielu Rosjan przyjęło z radością i nadzieją, ba, z ekstatyczną euforią.
Zapewniamy, że nasze owoce i warzywa są najlepsze na świecie, ale sami z każdym rokiem jemy ich coraz mniej. Może wreszcie zaczniemy jeść więcej, z patriotycznego obowiązku?
Od kilku dni modnie jest jeść jabłka na złość Putinowi.
Niespodziewanie najtańszą rzeczą w Polsce okazał się kilogram jabłek w punkcie skupu. By zarobić na pudełko zapałek, trzeba sprzedać 2,5 kg. Sadownicy rozpaczają, ale prawa rynku są bezwzględne: mamy nadprodukcję, na którą nie mamy pomysłu.