Jarosław Kaczyński ogłosił drugi etap rewolucji w IV RP, ale przechodzi do niego z tymi samymi koalicjantami, z takim samym językiem i z tymi samymi metodami, które spowodowały, że nie wypalił etap pierwszy.
Jarosław Kaczyński ogłosił drugi etap rewolucji w IV RP, ale przechodzi do niego z tymi samymi koalicjantami, z takim samym językiem i z tymi samymi metodami, które spowodowały, że nie wypalił etap pierwszy.
Już dawno w Polsce nie było tylu kłótni, takiej nienawiści, tylu złych emocji co dzisiaj. Na górze i na dole, w pracy i w rodzinach. W imię moralnego uzdrowienia Rzeczpospolitej Polacy dali się wciągnąć w tę wolnoamerykankę PiS. To chyba największe osiągnięcie tej władzy.
Poszukiwanie wrogów PiS zaczął przed wyborami parlamentarnymi. Był to proces ciągły, a podczas zakończonych wyborów samorządowych żwawo przyspieszył. Oto zatem lista ważniejszych szkodników Polski, wyodrębnionych w porządku chronologicznym w latach 2004–2006.
Aneta to Izaura. Łyżwiński to Leoncio. Albo coś takiego. Tak było od poniedziałkowego poranka do piątkowego wieczora. Potem role zaczęły się zmieniać. Skoro Izaura kłamała, może to jednak ona jest czarnym charakterem? A może jest tylko bezbronnym narzędziem? Może za wszystkim stoi żądny władzy Don Donald? A może nawet sam diaboliczny Don Adam?
Wbrew temu, co napisali Mariusz Janicki i Wiesław Władyka („Czas na V RP”, POLITYKA 46), Polska nie potrzebuje wprowadzenia V Rzeczpospolitej. Żyjemy w III RP i nie zanosi się, żeby ten stan uległ zmianie.
Polską rządzą trójkąty. Wybory samorządowe wyraźnie to potwierdziły. Dopóki tak będzie, nie zaznamy politycznego spokoju.
Do III RP nie ma powrotu, bo została zohydzona i to nieodwracalnie. IV RP zaś stała się własnością PiS, którą partia ta nie chce się dzielić, a i chętnych do udziału coraz mniej. Pozostaje utworzenie Rzeczpospolitej bardziej powszechnego użytku: V RP.