W biurze Centralnej Rady Islamskiej w Bonn rozdzwoniły się telefony od znieważanych na ulicy muzułmanek. Takie czasy. Chusty zaczęły irytować. Ktoś przy okazji zadał w telewizji mało polityczne pytanie: skąd się ich tylu u nas wzięło? I dlaczego ciągle pozostają obcy?
W świecie muzułmańskim zaczyna się święty miesiąc ramadan – czas postu, pamiątka objawienia Koranu. W tym roku może się on zbiec z amerykańskim bombardowaniem Afganistanu.
Żaden inny termin nie zrobił w ostatnich dziesięciu latach porównywalnej kariery lingwistyczno-politycznej. Wszyscy go używają, stał się niemal osią amerykańskiej polityki zagranicznej mijającej dekady, lecz kiedy przychodzi do zdefiniowania go, pojawiają się same problemy. Państwa zbójeckie – czyli jakie?
Potrzebne jest nie zderzenie, ale dialog kultur. Paradoksalnie może się okazać, że rzeczywiście – jak chce Bassam Tibi – szok 11 września spowoduje szybszą europeizację islamu.
Islam znaczy posłuszeństwo Bogu. Daje ono poczucie szczęścia nawet w biedzie. Najmłodsza z wielkich religii monoteistycznych rośnie w siłę od Afryki po Filipiny i patrzy bez kompleksów na chrześcijan i żydów. Całkiem możliwe, że w połowie tego wieku muzułmanie będą stanowić największą grupę religijną świata.
Co łączy w Afganistanie bojowników z Arabii Saudyjskiej, Pakistanu, Bośni i Czeczenii, z chińskiej prowincji Xinjiang zamieszkanej przez Ujgurów, a nawet z kraju tak odległego geograficznie i religijnie jak buddyjska Birma? Otóż łączą ich pieniądze Osamy ibn Ladena – i idea panislamizmu.
Terrorystów samobójców odróżnia od innych terrorystów przekonanie, że to cel – usunięcie filaru znienawidzonego ustroju, państwa zaborczego, przywódcy wrogiego narodu – jest wszystkim, ty jesteś niczym. Terrorysta samobójca to morderca zdecydowany na wszystko.
Dla talibów starożytne posągi Buddy w dolinie Bamian to tylko bałwany wykute w kamieniu. Nie przejmują się nimi tak samo jak żywymi ludźmi poddanymi ich rządom. Mułła Omar, przywódca „islamskiego państwa afgańskiego”, rozkazał zniszczyć pomniki. I dopiero ten rozkaz przypomniał światu o tragicznym losie kraju.
Nigdy już nie dowiemy się, czy 28-letnia Lajla Kajs rzeczywiście wykradała się wieczorami z domu ojca na spotkania z młodym sąsiadem, czy też była to tylko złośliwa plotka wędrująca po domostwach Bet Dżan.
Świadomość społeczna Pakistańczyków porusza się między dwoma biegunami: honoru oraz wstydu. Honor ma absolutnie kluczowe znaczenie. Jest to przy tym pojęcie szalenie męskie. Wstyd zaś jest kobiecy.