Skąd się bierze nienawiść między szyitami i sunnitami, która dziś zagraża nie tylko przyszłości Iraku, lecz całego świata islamu?
Ogłoszony na początku grudnia raport Grupy Studyjnej w sprawie Iraku (ISG) wywołał w USA największą w dziejach publiczną debatę o wojnie. Uciec z wojskiem? Zwiększyć kontyngent? Wydać Irak na pastwę wojny domowej? A jakie są prognozy? Scenariusz optymistyczny: wszystko zostaje po staremu – czyli źle.
Niebezpieczne ambicje nuklearne Iranu budzą coraz większe obawy. I jak na razie wspólnota międzynarodowa nie znalazła dobrego rozwiązania. Pod koniec lat 70. świat już raz wstrzymał oddech w obliczu podobnej sytuacji. Wówczas chodziło o Irak.
15 lat temu Saddam Husajn sromotnie przegrał wojnę z Ameryką. Ale politycznie ją wygrał. Jak to było możliwe?
Jak rzecznik popłynął z prądem
„Berezyna George’a Busha” – pisze ze złośliwą satysfakcją francuska prasa. Rzeczywiście, szczęście odwróciło się od amerykańskiego prezydenta, a doskonale dotychczas funkcjonująca machina Białego Domu nagle zaczęła się psuć.
Roberto Benigni, którego największe osiągnięcie reżyserskie „Życie jest piękne” nazwane zostało komedią o Holokauście, zapragnął powtórzyć sukces. Nakręcił film komediowy z akcją w Bagdadzie i irackim konfliktem w tle.
Zwykle nie lubią tych słów: inwalida, kombatant, weteran. Wolą: nie do końca sprawny, który chce coś jeszcze w życiu robić. Irak miał im dać pieniądze, życiową stabilizację. Zabrał prawie wszystko.
Referendum konstytucyjne i proces Saddama Husajna mają być dowodem, że sprawy Iraku nie stoją tak źle, jak to wygląda w dziennikach telewizyjnych.
Wojna w Iraku coraz bardziej dzieli Amerykę. Kierowcy trąbią na pacyfistów, ale antywojenne demonstracje gromadzą coraz więcej ludzi. Symbolem ich walki stała się Cindy Sheehan, aresztowana podczas ostatniej manifestacji przed Białym Domem.