Kajetana P. udało się ująć dzięki „śladom telekomunikacyjnym”. Nowe uprawnienia w tej sprawie daje służbom tzw. ustawa inwigilacyjna. Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon wyjaśnia, co dzieje się z danymi, które gromadzimy w naszych telefonach.
Prokuratura uznała, że funkcjonariusze policyjnego Biura Spraw Wewnętrznych nie popełnili przestępstwa i nie przekroczyli uprawnień, prowadząc swoje czynności dotyczące afery podsłuchowej.
Wiadomość poszła w świat: policja podsłuchiwała dziennikarzy. Wszyscy krzyczą, że jeżeli to prawda, mamy megaskandal. No właśnie – jeżeli to prawda.
Wciąż poza kontrolą sądową pozostać ma pozyskiwanie przez służby danych od operatorów komunikacyjnych. To pozwala m.in. na lokalizację rozmówców i abonentów korzystających z internetu.
W centrum uwagi powieściopisarzy i scenarzystów są dziś pracownicy szeroko pojętych mediów oraz świat powszechnej inwigilacji, w którym ludzie wyzbywają się wolności na rzecz pozornego bezpieczeństwa.
Brak niezależnej kontroli nad służbami i zbyt łatwy dostęp służb do danych telekomunikacyjnych obywateli to podstawowe wady projektu nowelizacji ustawy o policji i służbach specjalnych – tłumaczy Fundacja Panoptykon.
Pod płaszczykiem ustawy antyterrorystycznej PiS wprowadzi możliwość pełnej inwigilacji sieci. Czy lud się zmobilizuje, tak jak w sprawie ACTA – to się okaże.
Rozmowa z dr. Pawłem Waszkiewiczem o tym, dlaczego programy zapobiegania przestępczości nie działają, i co zrobić, by było inaczej.
Źle, że czas płynie, a właściwie nic o sprawie rzekomego podsłuchiwania premiera nie wiemy. Trudno uwierzyć, by zakrojone na tak szeroką skalę przedsięwzięcie organizowała jedna osoba, jakiś podejrzany biznesmen drugiego sortu.
ABW po ostatniej publikacji „Gazety Wyborczej” stała się głównym podejrzanym w aferze taśmowej.