Wiadomość o inwigilacji posła Petru i działaczy Obywateli RP to kolejny niepokojący sygnał, że zmierzamy w stronę państwa policyjnego.
Policja łamie prawo, sięgając po dane telefoniczne w sprawach o wykroczenia – wykryła Fundacja Panoptykon. Po zmianie przepisów inwigilacyjnych przez PiS nawet sama informacja o sięganiu po dane telekomunikacyjne, czyli „billingowanie”, stała się tajemnicą chronioną prawem.
Kiedy my świętowaliśmy sukces polskich skoczków narciarskich, odtajniono część raportu amerykańskiego wywiadu o tym, jak Rosja wpływała na wynik wyborów prezydenckich w USA.
Im lepszy dostęp do informacji publicznych, tym łatwiej łączyć dane z różnych źródeł. Niepotrzebne są wycieki czy kradzież danych. Opisujemy, jak się buduje nasze profile osobowe i po co.
Jedną poprawką do Kodeksu postępowania karnego, wrzuconą po cichu do sejmowej podkomisji, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro sprawił, że w Polsce można podsłuchiwać każdego bez wyjątku, wszczynać z tych podsłuchów śledztwa albo informować media o ich treści. Z uwagi na tzw. ważny interes społeczny.
Wszystkie dokumenty w telefonie zamiast w portfelu – co wydaje się bardzo wygodne – budzi równocześnie sporo obaw. Czy padają ostatnie granice naszej prywatności?
Nowe prawo uchwalono tego samego dnia, gdy Komisja Wenecka skrytykowała wcześniejszą ustawę inwigilacyjną przyjętą głosami PiS.
Uczciwi nie mają się czego obawiać, przekonują zwolennicy rozszerzenia zakresu inwigilacji przez służby. To prawda? Oto 10 mitów o inwigilacji.
Masowo korzystamy z technologii, które ułatwiają naszą inwigilację. Dobrowolnie wymieniamy prywatność na zdobycze cywilizacji. I nie przyjmujemy do wiadomości, że ktoś w końcu wystawi nam za to rachunek.
Owszem, wobec zagrożenia terroryzmem władza może apelować, by obywatele zgodzili się na ograniczenie ich praw. Tyle że warunkiem udzielenia zgody jest to, że obywatele ci mają do tejże władzy zaufanie.