Informację o szpiegowaniu Pegasusem senatora Koalicji Obywatelskiej podała agencja Associated Press, powołując się na analizę Citizen Lab z University of Toronto. Gdy miał być podsłuchiwany, Brejza był m.in. szefem sztabu wyborczego KO.
Wygląda to na polską Watergate. Z tą różnicą, że nie da się afery udowodnić żadnym dziennikarskim śledztwem, a władza nie poniesie konsekwencji. Taki mamy nie tylko klimat, ale i prawo.
Izraelski system inwigilacji telefonów komórkowych mógł być aktywowany bez konieczności jakichkolwiek działań użytkownika. Badacze z Uniwersytetu w Toronto twierdzą, że był używany również w Polsce, rząd PiS kategorycznie zaprzecza.
W internecie Kreml ma bardziej wyrównane szanse w starciu z Zachodem: cyberbroń jest tańsza od konwencjonalnej, niezwykle skuteczna i bezpieczna. Agresję Rosji trudniej tu udowodnić, więc chętnie z tych narzędzi korzysta. A jakie ma to znaczenie dla zwykłych Rosjan?
Naruszanie bezpieczeństwa danych w sieci, zwłaszcza dzieci, to front, na którym zarówno amerykańskie, jak i europejskie instytucje kontroli prawnej wydają się zdeterminowane do podjęcia stanowczych działań.
Po Chinach kolejne autorytarne państwa chcą kontrolować sieć, a w zasadzie swoich obywateli. Najczęściej metodami z dawno minionej epoki.
Pegasus to złośliwe oprogramowanie szpiegujące, które wprowadzone do smartfona przejmuje nad nim kontrolę w sposób niezauważalny dla użytkownika. Nie da się przed nim uchronić, co władza może wykorzystywać, by inwigilować opozycję.
W pandemii zdalni pracownicy na ogół zachowywali lojalność względem pracodawców. Niektórych jednak trzeba było śledzić.
Platforma alarmowała, że inwigilując Sławomira Nowaka, PiS mogło mieć dostęp do informacji ze sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. Brzmi elektryzująco, ale może być gorzej.
Co jeśli ktoś zechce użyć systemu Pegasus przeciw zwykłemu obywatelowi? Nie ma szans na skuteczną obronę, nawet jeśli padnie się ofiarą prowokacji czy nadużycia władzy.