Dziś każdy obywatel śledzi się sam, po amatorsku. Wystarczy, że korzysta z komórki i komputera. Ślady, jakie zostawia w cyberprzestrzeni, zwane przez profesjonalistów od śledzenia drzemiącymi dowodami, czekają na moment, kiedy ktoś będzie chciał je wykorzystać.
Szwedzi też podsłuchują i podglądają. Ale inaczej niż w Polsce.
W USA wychodzą na jaw 'cichociemne' techniki operacyjne administracji Busha.
Jak się okazuje – wakacyjne udary taśmowe przydarzają się i w innych krajach.
Polityczny eter pełen jest dziś nagrań, rzucanych bezpodstawnie oskarżeń, słów użytych niezgodnie z ich znaczeniem. W użyciu tych narzędzi prym wiodą rządzący.
Coraz trudniej pogodzić prywatność i dobro ogółu, toteż w imię większego bezpieczeństwa godzimy się na wszechobecną inwigilację. Jej metody przekraczają ludzką wyobraźnię.
Przychodzi paranoik do psychiatry: panie doktorze, jestem inwigilowany. Lekarz na to: to niech pan uważa, bo tutaj może być podsłuch. W Szpitalu Wojskowym w Elblągu taki tekst nikogo nie bawi.
Marcin Kossek, ochroniarz Aleksandra Gudzowatego, to dzisiaj szara eminencja polskiej polityki. Wydaje się, że kontrolę nad nim stracił także jego pracodawca, który stwierdził, że jak Kossek coś chce nagrać, to nagra, i nie ma na to rady.